Wydawnictwo Elemental ma dar do doboru znakomitych światowych komiksów i wydawania ich w naszym pięknym kraju. Stołeczny edytor nie ma w swoje ofercie słabych tytułów! Ba! Wśród wielu z nich, w mojej osobistej ocenie prym wiedzie mini seria, której akcja dzieje się, tuż po zakończeniu II Wojny Światowej w Republice La Colonia. Tam, gdzieś na zapomnianej przez Boga wyspie, pomiędzy Trynidadem, Tobago i kontynentalną Gujaną zagłębisz się w przygody bohaterów "Wielkiego kantu" i "Iguany".
Dodam. Bohaterów splątanych w konflikcie wojny domowej, pomiędzy marionetkowym gubernatorem oraz przepełnionymi zbrodniczym marksizmem "El Rewolucjonistami". Czyli po jednej stronie barykady faszyści, a po drugiej komuniści, a po środku biedni obywatele La Colonii. Będący pomiędzy młotem, a kowadłem. Mający do wyboru cholerę, lub dżumę. Ba, to niejedyne problemy tutejszej społeczności. Ich głównym problemem, za równo za życia i po śmierci jest niejaki Iguana.
Stworzona do scenariusza śp. Carlosa Trillo i przepięknie namalowana przez Domingo Roberto Mandrafina komiksowa saga, jest przedstawicielem gatunku "latino noir".
Dodać należy, iż składa się ona w polskim wydaniu z dwóch zbiorczych tomów, zaś owe tomy zawierają w swojej zawartości wszystkie opowieści z państwa La Colonia.
Pierwszy z nich to "Wielki Kant"! Dodam. Zachwycałem się nad jego konstrukcją fabularną i graficzną w innej recenzji, a teraz czas na ocenę tomu drugiego, który jest swoistą i nie swoistą kontynuacją "Wielkiego kantu".
W tym miejscu po raz pierwszy wspomnę, iż aby w pełni cieszyć się z lektury, tej mini serii, to warto przeczytać od razu obie części.
Tym razem akcja komiksu nie skupia się na na wojnie domowej, a zawiązuje się po śmierci tutejszego arcyłotra. Nieśmiertelny Iguana, żołnierz i ostoja marionetkowego gubernatora został zastrzelony. Tutejsza ludność nie potrafiła uwierzyć, że oślizły, zmutowany i gadowaty typ mógł zginać od kul. Niejaki Almendrino z radości zbezcześcił (kopiąc) trupa Iguany, lecz w kilka dni po tym incydencie postradał zmysły. Iguana nie żył, a wszyscy na wyspie bali się go niczym diabla.
Kim był Iguana? Jakie skrywał tajemnice? Dlaczego budził taki strach?
Susan Ling amerykańską dziennikarka "World Morning News" postanowiła odkryć prawdę. Postanowiła dowiedzieć się tego od tutejszych ludzi.
Nasza pannica wyruszyła w najbardziej mroczne zaułki stolicy La Colonii. A tam spotkała np. znanych z części pierwszej bohaterów, ale także ogromną ilością przemocy, wulgarności i erotyki.
Uwaga! Ostrzegam po raz pierwszy, iż nie jest to komiks dla młodego czytelnika, a wyłącznie dla dorosłego.
Nasza reporterka musiała wiele zrobić, aby kontynuować swoje śledztwo. Wścibiając swój nos w nie swoje sprawy, ale i używać kobiecych walorów nie dała się zatrzymać! Susan Ling (swoista femme fatale) chciała zdobyć nagrodę Pulitzera! Razem ze swoim kierowcą za wszelką cenę pragnęła dowiedzieć się prawdy o Iguanie. Razem ze swoim kierowcą wszędzie docierała i wszędzie była pierwsza. "Piersi" (sic!) w boju, na wakacjach i w pracy!
Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Oj, dzieje się w tym komiksie bardzo wiele, ściśle ujmując kryminalna i erotyczna rozpierducha. Ba, aby nie psuć Ci radości z odkrywania kolejnych wątków tej "bananowej intrygi", pozwolę sobie dalszą część zarysu fabuły pozostawić niedopowiedzianą.
Gwarantuje Ci jednak, iż czyta się to z uśmiechem i bardzo często ze zdziwieniem na ustach i na czole! Ach! Jakże ten komiks (łagodnie napisawszy) jest nie poprawny politycznie i moralnie! Ba, a jeszcze wszystko w nim pędzi na złamanie karku. Pojawiają się stare i wyraziste drugoplanowe postacie (szefowa przybytku dla dorosłych, gej poeta Milton Bates, pewien znany reżyser i wielu innych), które w nietypowy dla komiksowej narracji, a typowy na przykład dla filmowego "noir" wprowadzają Cię w mroczne zaułki La Colonii.
W porównaniu z częścią pierwszą główna oś intrygi poprowdzona została w kierunku kryminału z dużą dozą wulgarności.
Tym razem duet Trillo versus Mandrafina chciał miedzy innymi pokazać nam czytelnikom uroki latynoamerykańskiego małomiasteczkowego społeczeństwa. Opartego na "machismo", gdzie prawie każdy facet i szefuncio vel "patron" ma kochanicę.
Ma się wrażenie oglądania obrazu, takiego opartego na rozkładzie, gdzie upadek społeczeństwa jest nieunikniony, gdzie króluje przestępczość, sprzedajność. Z tego powodu i z tej przyczyny, ten album nie sposób zaszufladkować, bo z jednej strony jest to pełnokrwiste noir, a z drugiej strony sama osnowa scenariusza jest ułożona, jakby była swoistą psychologiczną makabreską z elementami sarkastycznymi i erotycznymi.
Nie byłoby tego efektu bez pierwszorzędnej grafiki. Ba, specyficzna kreskówkowa oprawa mistrza Mandrafina nie rożni się od tej, którą nakreślił w części pierwszej.
Domingo Roberto Mandrafina ma swój niepowtarzalny styl, w którym nie stroni od przerysowywania i budowania narracji oraz kolorystyki na barwach mroku i takowych światłocieniach. Pięknie oddaje ducha opowieści np. budując go na dopieszczonych tłach i na brudnych impastach.
Podsumowując. Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! "Wielki kant" i "Iguanę" czytaj razem! Wtedy docenisz żarty sytuacyjne, hardkorowość, kunszt, smaczki, niuanse zaserwowane nam przez arcymistrzowski i sprawdzony duet autorski.
Cytując jednego z mędrców: "A wtedy! Świat La Colonii stanie przed Tobą (sic!) na przestrzał". Jednocześnie i koniecznie pamiętaj!
Podkreślam na serio! Bardzo serio! Pamiętaj! Że nie jest to tytuł (mini seria) dla dzieci i młodzieży, a ten komiks (cała ta mini seria) jest lekturą wyłącznie dla dorosłego czytelnika!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
14.04.2021, 00:27 |