Ojciec ryzyk
Guy Delisle powraca z drugim tomem Vademecum złego ojca. Co prawda seria ta jest o wiele lżejsza od zwyczajowych podróżniczych powieści graficznych, z których zasłynął, ale wcale nie znaczy to, że gorsza. Nawet trudno jest powiedzieć, że inna, bo przecież tamte dzieła też były lekkie, proste, niewymagające i w dużej mierze zabawne, nawet jeśli przerażały. Jakkolwiek by jednak na całość nie patrzeć, niniejszy tytuł to kawał świetnego, pozornie niewymagającego, choć pełnego życiowych prawd, komiksu nie tylko dla ojców.
Witajcie w świecie ojcostwa. Guy Delisle, autor komiksów, podróżnik, człowiek, który przeżył wiele i wiele widział, mierzy się z największym w swoim życiu wyzwaniem. Bo jak tu upilnować niegrzeczne dzieciaki, które wejdą wszędzie i wszystko spsocą? Jak prowadzić sobie z wytłumaczeniem im kwestii, których nie rozumieją? I jak przetrwać własne porażki rodzicielskie, które prowadzą do sytuacji równie komicznych, co kłopotliwych?
W krótkich opowiastkach z życia ojca Guy Delisle pokazuje rodzicielską codzienność może i nieco w krzywym zwierciadle, może i z ironią, ale z wielką trafnością. Od problemów z wytłumaczeniem dziecku, że w matematyce coś po prostu jest i już, przez noc spędzoną w schronisku, po wytłumaczenie kwestii punktualności. W międzyczasie oczywiście dzieje się dużo. Guy zajmuje się pracami domowymi, udowadnia, że zabawa piniatą może być niebezpieczna, gra w Warcrafta, wybiera się na wyspę itd. itp.
|
autor recenzji:
wkp
17.02.2020, 06:48 |
NIE TAKI OJCIEC ZŁY, JAK SIĘ RYSUJE
Zastanówmy się dziś jakie są cechy dobrego ojca. Robi dziecku śniadanie? Na pewno. Odprowadza je do szkoły? Też. Gdy spada śnieg zabiera na sanki? A jak! A gry świeci słońce, na wycieczki rowerowe? No ba! Pomaga w odrabianiu lekcji? Zgadza się. Poczyta do snu? Aha. Pokaże świat? Tak jest. Oczywiście taką listę można dalej rozbudowywać o kolejne słowa określające dobrego ojca. A jaki jest ojciec zły? Odpowiedzi na tak postawione z kolei pytanie poszukuje Guy Delisle. Autor „Vademecum złego ojca”. Jego druga część właśnie trafiła do księgarń.
„Vademecum…” z numerem 2 to zbiorek kilkunastu, liczących po kilka plansz komiksów, w których autor portretuje siebie w otoczeniu swych dzieciaków: Alice i Louisa. I właśnie one są przyczynkiem do stawania się coraz bardziej „złym ojcem”. Takim, który będzie wkurzony odpowiadając na wciąż pojawiające się ze strony pociech pytania. Który pozwoli im zjeść te wszystkie paskudztwa, które dzieciaki tak uwielbiają, a na które nie pozwala mama. Normalnie dramat. Tego typu punkty wyjścia oraz rozmowy z dzieciakami okazują się być przyczynkiem do zabawnych sytuacji. Np. poszukiwanie zagubionej pracy domowej staje się okazją do obgadania innych rodziców. Próba pokazania synowi Warcrafta jest tak naprawdę okazją, by Guy samemu móc przysiąść przed kompem. Zaś wyprawa po książkę na temat renesansu zamienia się w poszukiwania komiksowe. Czynione oczywiście przez złego ojca. Czy Delisle jednak rzeczywiście jest złym ojcem? Czy jednak jego fantastyczne opowieści, historie o napadającym na schronisko psychopacie z nożem w ręku albo o podpływających na plażę rekinach nie są kolorytem, o jakim - mimo wszystko - niejedno dziecko by sobie marzyło?
Komiks Guya Delisle nie jest żadnym vademecum. To pełen humoru komiks, w którym autor nieco na siłę przyszywa sobie łatkę tytułowego „złego”. Tak naprawdę to ojciec wspaniały. Kompan zabaw, towarzysz na dobre i złe, który poradzi sobie i z wyliczeniem podatku czy ubezpieczenia, i z dzieciakami, które niekoniecznie chcą siadać do obiadu. A kiedy trzeba, pójdzie po rozum do głowy i poprosi o pomoc kogo trzeba. Albo urządzi takie urodziny, że swemu szkolnemu oprawcy córka odpłaci pięknym za nadobne...
„Vademecum…” to tak naprawdę jeszcze jedna książka ilustrująca kolejną podróż autora. Najważniejszą. Podróż przez… życie.
|
autor recenzji:
Mamoń
30.01.2020, 16:12 |