autor recenzji:
MonimePL
29.07.2022, 11:35 |
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
06.03.2020, 09:39 |
WESTERN OJCÓW THORGALA
To ten album otwierał w 2001 roku Egmontową kolekcję „Mistrzowie Komiksu”. Po blisko dwudziestu latach zostaje wznowiony pod tym samym szyldem. Czy to komiks mistrzowski?
Od pierwszego wydania „Westernu” sporo wody upłynęło w Wiśle. Sporo – dobrego - zadziało się też w kwestii komiksów nad tą samą Wisłą. Dość powiedzieć, że Egmont wydaje właśnie albumy oscylujące w granicach numeru 1800-go! A to przecież tylko jeden z graczy na naszym rynku. Przez te lata nie zmieniło się tylko jedno. Autorzy „Westernu” wciąż mają miano kultowych. Ci autorzy to scenarzysta Jean Van Hamme oraz rysownik Grzegorz Rosiński. Wspólnie przez lata nie tylko tworzyli serię „Thorgal”, ale pozwolili sobie też na odwołujący się do motywów biblijnych album science-fiction zatytułowany „Szninkiel”. Van Hamme to też scenarzysta takich serii jak „XIII” czy „Largo Winch”. Rosiński – rysownik „Zemsty hrabiego Skarbka”, ale też przecież wybranych odcinków wznawianego dziś milicyjnego, PRL-owskiego tasiemca o przygodach „Kapitana Żbika”.
„Western” miał być spełnieniem marzeń Rosińskiego, który chciał zrealizować opowieść osadzoną na Dzikim Zachodzie. Chciał też oderwać się od „Thorgala” – serii o ugruntowanej pozycji, ale i takiej, gdzie trzymał się (do czasu; później to się zmieniło) w rysunkowych ryzach. W „Westernie” pozwolił sobie na więcej swobody. Ale o tym za chwilę. Wcześniej parę słów o scenariuszu. Jean Van Hamme nie poszedł po najprostszej, westernowej ścieżce. Wprawdzie historia zaczyna się banalnie – do mieściny Fort Laramie przyjeżdża pociągiem nieznajomy, niejaki Van Deer. Ale razem z nim wysiada mała dziewczynka. Cathy – jego córka – szybko staje się jedną z głównych bohaterek komiksu. Drugą z postaci pierwszoplanowych jest… zabójca jej ojca. Na pierwszych planszach to jeszcze dzieciaki.
Na dobre poznajemy ich jako dorosłych, których losy zaczynają się splatać. Początkowo Nate Colton – bo takim nazwiskiem posługuje się chłopak – trzyma się z dala od farmy Cathy. Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy przyjmuje jej propozycję i zatrudnia się jako strażnik na rancho. Wtedy nie tylko odżywają demony z dzieciństwa (zastrzelenie ojca Cathy; rola, w którą wciela się przypadkowo Nate), ale okazuje się też, że los postanawia zakpić sobie z nich zakpić bardziej, niż mogliby przypuszczać. Role, w które weszli okazują się wcale nie być tylko rolami odgrywanymi. Ale ani Nate, ani Cathy nie mogą tego wiedzieć. Tak samo jak Nate nie może przypuszczać, że ojciec Cathy jednak żyje. Ani nie może wiedzieć jakie są prawdziwe więzy między nim, Cathy i jej ojcem…
Graficznie „Western” to zupełnie inna bajka niż „Thorgal”. Przy swej najsłynniejszej serii w tamtym czasie Rosiński współpracował z Grazą (czyli Grażyną Fołtyn-Kasprzak). W „Werternie” Rosiński odpowiadał i za kreskę, i za kolor. Kreską zbudował wyrysowane dokładnie postacie, a także miejsca. Przy plenerach pozwolił sobie na uproszczenia. Ale uzupełnił je przybrudzoną, monochromatyczną kolorystyką, utrzymaną przez cały album w odcieniach brązów. Później technikę tę przeniósł do „Thorgala” (oczywiście stosując w nim już pełną paletę barwną, do której przyzwyczajony był czytelnik serii).
„Western” to jeden z ostatnich, ważnych projektów, jakie zrealizował Jean Van Hamme. To też jeden z ostatnich wspólnych komiksów duetu, który współpracował ze sobą od połowy lat 70. XX stulecia. Wreszcie i dziś – mimo upływu lat – album pozostaje ciekawym eksperymentem, jakiego podjęli się twórcy. Twórcy, którzy nie dali się nim zaszufladkować wyłącznie w przegródkę z napisem „Thorgal”.
Andrzej "Mamoń" Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
21.02.2020, 21:20 |