YAKARI, PUMA, KOJOT I RESZTA
„Yakari” to seria prosta, ale urocza. Nieskomplikowane, pouczające przygody młodego Indianina od samego początku kojarzą się z filmami Disneya dla najmłodszych i trzymają zbliżony do nich poziom. I chociaż jest to propozycja skierowana do młodszych dzieci, każdy kto lubi disnejowskie hity, znajdzie tutaj coś dla siebie.
Co tym razem czeka na naszego dzielnego Indianina? Jak wiadomo, kolejna przygoda, a ta zaczyna się od podarowania mu kanoe. Z tym, że łódka jest uszkodzona. Naprawa jej to jednak dopiero początek, bo wkrótce Yakari, Tęcza i Bizonek wyruszają w wycieczkę. Nie będzie to jednak spokojny spływ rzeką, choć na początku właśnie na to się zanosi, bo na ich drodze pojawia się puma! Dziki kot uważa ich za zagrożenia dla swojego potomstwa, a to może oznaczać nie lada kłopoty. Jak zawsze jednak Yakari i reszta nie będą sami, bo too pojawiają się kojot i kruk, którzy mogą pomóc im wyjść cało z tych opresji. Ale czego bohaterów nauczy ta sytuacja?
„Yakari” to jeden z klasyków komiksu europejskiego, który przed laty nie miał zbyt dużego szczęścia na polskim rynku i szybko zakończył swoją karierę na kilku zaledwie albumach. Na szczęście jakiś czas temu Egmont podjął się wznowienia wydanych już tomów i kontynuowania serii. I robi to konsekwentnie, a mali (także duchem) czytelnicy mogą cieszyć się już dwunastoma tomami serii. A cieszyć jest się czym, jeśli lubi się takie klimaty.
Cykl Joba i Deriba to typowa w swoim gatunku rozrywka dla całej rodziny. Dziecięcy bohater, z którym najmłodsi mogą się identyfikować, przeżywa kolejne przygody i odkrywa, jak ważne są wszelkiej maści ideały czy najmniejsze jednostki. Z założenia to seria jak najbardziej przygodowa, nastawiona na akcję i zagrożenia, najczęściej ze strony zwierząt, choćby bywa także, że i warunków pogodowych albo zwykłej ludzkiej głupoty. Nie brak tu humoru, przede wszystkim jednak fabuły zasadzają się na prowadzącej nas do konkretnego przesłania dobrej zabawie.
Przy okazji ta zabawa jest bardzo przyjemna i szybka w odbiorze. Scenarzysta, Job, skupia się na sednie swoich historii, unikając nadmiaru tekstu i dialogów. Znaczna część odpowiedzialności za snucie fabuły spoczywa tu na rysowniku, a ten wywiązuje się z tego zadania znakomicie. Jego ilustracje są proste, przypominają wiele klasycznych prac, jak np. „Smerfy” czy rysunki Alberta Uderzo, ale mają swój urok i są przyjemne dla oka.
I po prostu przyjemna jest całość. Przyjemna, niegłupia, ciekawa i sympatyczna. Mali czytelnicy na pewno będą zadowoleni.
wkp, 01.10.2021, 06:49