WROGIE RELACJE
Po pięciu latach od wydania poprzedniego tomu, „Najlepsi wrogowie” powracają by dopowiedzieć historię konfliktów Ameryki i Bliskiego Wschodu do czasów niemal obecnych. I jest to rzecz ważna – bo niepokoje w tym regionie nie ustają – ale i udana. Bo chociaż bardziej to wykład, niż komiks, wciąż przybliża nam zagadnienie w kompleksowej i przystępnej formie.
Od drugiej połowy lat 80. XX wieku, do roku 2013. W taką podróż na Bliski Wschód zabiera nas niniejszy album, ukazując początki nowej zimnej wojny i jej znaczenia na arenie międzynarodowej, zawiłe losy konfliktów i relacji państw bliskowschodnich i związane z tym wydarzenia, aż po masakry ludności dokonywanych przez al-Asada. Po drodze zaś czekają nas te najważniejsze wydarzenia, które odcisnęły tak wielkie piętno na współczesnym świecie – czyli wojna a Al-Kaidą zapoczątkowana zamachami z 11 września 2001 roku…
Kiedyś, recenzując drugi tom „Najlepszych wrogów” pisałem, że to nie tyle komiks historyczny, ile historyczna relacja ujęta w komiksowe ramy. I zdanie to podtrzymują. Bo to bardziej wykład, artykuł historyczny, chcący w sposób skrótowy, ale dokładny i dosadny – omówić temat. Ilustrowany, ale owo podstawowe założenie zbliżenia całości do literatury faktu przebija się na każdym polu i staje się szyldem określającym cały ten komiks. Co nie zmiana faktu, że mamy tu do czynienia z intrygującym i znakomitym dziełem.
To, oczywiście, zasługa scenarzysty Jeana-Pierre’a Filiu, wykładowcy nauk bliskowschodnich w Paryżu, z wykształcenia historyka i arabisty, któremu okazjonalnie zdarzało się nauczać na uniwersytetach w Columbii i Georgetown. Chyba nikt nie zaprzeczy więc, że jest to człowiek, który na temacie zna się doskonale. I tę znajomość czuć w „Najlepszych wrogach”. Fakty i wydarzenia historyczne zastępują to co prawda fabułę, której w jako takiej po prostu w albumie nie ma, ale in plus zaliczyć należy, że nie są one podane w akademicki (czyt. nudny) sposób. Filiu nie rozpisuje się, nie atakuje nas nadmiarem detali. Przedstawia sedno informacji, to niezbędne, a resztę robi rysownik. David B., czy jak kto woleli Pierre-François Beauchard, autor rewelacyjnych „Rycerzy świętego Wita”, staje się prawdziwą gwiazdą tej serii. On nie ilustruje wywodu scenarzysty, a przemienia go w opowieść przepuszczoną przez jego wizję artystyczną. Nie szuka realizmu, chociaż m.in. twarze postaci historycznych rozpoznawalne są od razu. Buduje za to mroczny, niepokojący klimat, w którym nie brak absurdów czy oniryzmu. I to właśnie dzięki jego ilustracjom, efekt finalny jest tak udany. Zarówno jako komiksy historyczny, jak i po prostu dobra opowieść obrazkowa.
wkp, 16.11.2021, 07:27