DORWAĆ KSIĘŻNICZKĘ
„Wrzaskun” to kolejna bardzo dobra seria dla dzieci od „Kultury Gniewu”. Szalona i absurdalna, pełna akcji i przygód, bawi i dostarcza naprawdę niegłupiej rozrywki na poziomie. Bo i fabuła, choć typowa, i rysunki, choć równie typowe, sprawdzają się tu znakomicie i nikomu nie pozwalają poczuć się rozczarowanym.
Wrzaskun chce księżniczkę. Dorwać, pocałować. No chce. I nie zawaha się przed niczym, by dopiąć swojego, więc wędruje, walczy, niszczy, zabija wszystko, co stanie mu na drodze. Bywa. Ale szybko odkrywa, że księżniczki mogą nie być takie wspaniałe, na jakie liczył, gdy w jego ręce trafia wyjątkowo kapryśna dziewoja. Dalej, z kolejną, jest lepiej, ale do czasu. Czy jego poszukiwania mają jakiekolwiek szanse powodzenia? O ile w literaturze za humorystycznym fantasy zwyczajnie nie przepadam – może poza takimi wyjątkami, jak proza Pratchetta, ale one jedynie potwierdzają owa regułę – o tyle w komiksach natrafiłem na tak wiele dobrych historii tego typu, że chętnie do nich wracam. Z rzeczy dla dorosłych najbardziej kupiły mnie chyba wszystkie serie z „Troy” w tytule, z tych dziecięcych w ostatnich latach urzekł mnie na przykład „Przygody Claudette”. A teraz moją sympatię zjednał sobie jakże udany „Wrzasukn”.
Na pierwszy rzut oka seria ta, przynajmniej graficznie, wygląda tak, jakby Piotr Nowacki, którego znacie pewnie m.in. z „Detektywa misa Zbysia na tropie”, chciał narysować coś w stylu wspomnianej już „Claudette”. Oczywiście podobieństwa można by mnożyć, w szacie graficznej tej serii pobrzmiewa sporo znajomych nut, ale ma ona też swój własny charakter, klimat i nastrój panujący na stronach. I bardzo przyjemną ekspresję, która podkręca tylko humorystyczny ton całości, czyli najmocniejsza stronę opowieści.
Bo „Wrzaskun” to album złożony z dobrze znanych nam schematów. Błąd? Nic bardziej mylnego. Dobre humorystyczne fantasy musi opierać się na pastiszu, musi redefiniować schematy, bawić się nimi i nawet jeśli nie wyciska z nich czegoś świeżego, to przynajmniej zabawnego. I dokładnie to robi Tebo, autor serii. I na dodatek robi to we wdzięczny wręcz sposób, dzięki czemu nie zawodzi oczekiwań zarówno młodych odbiorców, jak i starszych, bardziej obeznanych z tematyką, którym rzecz mogłaby wpaść w ręce.
W skrócie, przyjemna rzecz dla małych ciałem, jak i duchem. Sympatyczna wyprawa do zabawnej rzeczywistości fantasy, a jednocześnie przyjemny hołd dla gatunku. Z nutą trafnej satyry.
wkp, 05.05.2022, 06:13