SKÓRA, W KTÓREJ ŻYJĘ
Wcześniej Hubert i Zanzim dali nam „Wyspę kobiet”, teraz powracają z „Męską skórą”. I powracają w wielkim stylu, bo świetny to komiks, od świetny. Być może nawet lepszy od wydanej niedawno „Pięknej”, przez Huberta przecież napisanej. Włochy, czasu renesansu. To właśnie tu przyszło żyć Biance, która wkracza teraz w wiek, gdy czeka już na nią ślub – ślub, oczywiście, z partnerem wybranym jej przez rodzinę. I co prawda Giovanni, bo tak mu na imię, naprawdę wydaje się doskonałym kandydatem, to jednak nie jest to kandydat, którego sama wybrała, co bynajmniej jej nie uszczęśliwia.
I wtedy pojawia się okazja by przekonać się, jaki naprawdę jest jej przyszły mąż. Oto bowiem Bianka dostaje szansę wejścia w męską skórę – dosłownie – a co za tym idzie, jako przystojny młodzieniec, wejścia także w świat mężczyzn. Wolna od wszystkich ograniczeń, jakie mają kobiety, zaczyna odkrywać świat, jakiego nie znała, życie, którego nigdy nie mogła doświadczyć i… Właśnie, co jeszcze dzięki temu odkryje? Hubert potrafi. Bierze jakiś prosty motyw, najczęściej bajkowy, znajduje w nim coś świeżego, a nawet jeśli tego świeżego już znaleźć się nie da, to przynamniej coś intrygującego i porywającego. I dokładnie tak samo jest tym razem. Motyw zamiany ciał, tak dobrze nam znany, w końcu niezliczone ilości dzieł oparte były na tym właśnie schemacie, motyw zmiany tożsamości czy płci, wszystko to już było. Ale tu ujęte jest w taki sposób, że z miejsca kupuje.
Bo z jednej strony mamy ciekawe realia. Nie powiem, że historyczne, chociaż w pewnym sensie też. To bardziej baśniowe realia, a całość to jak zawsze bajka dla dorosłych i, jak na bajkę przystało, jest odpowiednio niezwykła i raczy nas morałem. Po drodze mamy za to mnóstwo komiksowej magii, która, jak zawsze w tych dobrych dziełach, więcej mówi nam o ludziach i świecie – w tym o nas samych – niż o niezwykłościach jako takich. Ale chyba nikt niczego innego się nie spodziewał, prawda? Co, oczywiście, nie znaczy, że owe niezwykłości traktowane są po macoszemu.
Magią tego komiksu jest też jego szata graficzna. Prosta, cartoonowa, mocno klasyczna, jakby łączyła w sobie ilustracje do baśni i grafiki z czasów średniowiecza, a jednocześnie nie zapominała o tym, że to rzecz współczesna, nowoczesna i wszystko to też powinno się w niej znaleźć. W skrócie, świetny w każdym calu, zaangażowany komiks. Komiks o naszej seksualności, o kobietach, ale i miłości. Wrócę do niego jeszcze nie raz.
wkp, 04.10.2022, 06:18