CODZIENNE RANY
Po świetnych „Tunelach” nadszedł czas na „Rany wylotowe”. Czyli, w skrócie, wznowienie najsłynniejszej i najbardziej docenionej powieści graficznej Rutu Modan. I fajnie, bo kto nie miał dotąd okazji przeczytać tego albumu, w końcu może to zmienić. A warto, bo świetna to rzecz, nasycona emocjami i przemyśleniami, pełna życiowych scen i fascynującego spojrzenia na to, co zwyczajne, a jednak kryjące w sobie coś więcej. I to określenie – niby zwyczajna rzecz, a jednak kryjąca w sobie coś więcej – doskonale charakteryzuje cały ten komiks.
Kobi to młody mężczyzna mieszkający w Tel Awiwie. Co robi w życiu? Pracuje jako taksówkarz i chociaż wiedzie spokojne, wręcz nijakie życie, wkrótce wszystko wywraca się do góry nogami. A winny jest jeden tylko telefon, od kobiety, która dobrze znała jego ojca, a która podejrzewa, że ten zginął w zamachu terrorystycznym. Dowodów na to nie ma – przynajmniej nie jednoznaczne – ale jest tego niemal pewna. Kobi, który z ojcem utrzymywał sporadyczny tylko kontakt, zaczyna własne śledztwo w tej sprawie i…
No i wynik tego śledztwa, oczywiście, ważny jest, ale ważniejsze pozostaje samo dochodzenie i wszystko to, co dzieje się w trakcie. A dzieje się sporo, nie da się co prawda powiedzieć, że akcja pędzi na złamanie karku, bo tak nie jest – i chwała za to autorce, czego innego potrzebowała ta opowieść – jednak wydarzeń nie brakuje. A emocji tym bardziej, bo to, że rzecz trzyma się tak blisko życia (a trzyma) sprawia, że bardziej to wszystko do nas dociera. Bardziej zżywamy się z bohaterami, ich losami, problemami, a gdy zżywamy – przeżywamy. A przeżywać jest co.
Urzeka mnie, jak Modan traktuje swoich bohaterów – z czułością, ale i bez oszczędzania. Oszczędzać się ich zresztą nie dało, taki świat, taka rzeczywistość. I urzeka mnie, z jaką prawdziwością autorka wszystko to, co ma do pokazania, nam pokazuje. Jakie to jest życiowe, jak choćby ta erotyczna scena, gdy wystarczy, że jedna z postaci palnie coś głupiego, jak to bywa, i nastrój pryska. Jak pryska i pokój życia, kiedy dochodzi do nieoczekiwanej sytuacja, stającej się motorem napędowym działań / fabuły / przemian.
Wyśmienicie się to czyta, a i ogląda równie dobrze. Bo ta cartoonowa kreska Modan, porównywana często do prac Hergé’a, ma w sobie i lekkość, i prostotę, i realizm, i czystość, i brud. I fajną, oszczędną, barwną, ale doskonale dobraną kolorystykę także.
Więc? Więc warto. Świetna rzecz – nagrodzona zresztą Eisenerem – która robi robotę i zapada w pamięć.
wkp, 22.04.2023, 06:10