GOŚCINNI PIRACI
I kolejny zbiorczy tom prac Goscinnego i Uderzo w naszych rękach. Czwarty już z kolei. I, jak większość poprzednich odsłon, serwuje nam tu raczej rzeczy mniej znane (choć akurat na rynku zagranicznym jeśli chodzi o komiksy pirackie to rzecz swoje uznanie posiada) – ot pięć albumów z serii „Janko Pistolet”. Ale pięć świetnych albumów, na wskroś klasycznych (w końcu to była pierwsza wspólna opowieść obu autorów, która doczekała się wydania), a co za tym idzie nieco mniej porywających, niż np. „Asteriks”. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal są to rzeczy absolutnie poznania warte. I to niezależnie od tego, ile macie lat.
Janko Pistolet to młody chłopak, który chce zostać piratem. I to takim na służbie króla Francji. Więc w tawernie rekrutuje załogę, ot swoich przyjaciół, odnawia stary statek i tak zaczynają się ich przygody na morzach i oceanach! Przygody, ale i liczne niebezpieczeństwa!
Najpierw taka ciekawostka. Wiecie, ta seria w oryginale ukazywała się w latach 50. XX wieku (dokładnie między rokiem 1952 a 1956). Ta publikacja przebiegała w formie odcinków drukowanych w „Bonne Soirée”. Potem, od 1989 do 1999 roku, rzecz zaczęła ukazywać się w albumach i wyszły wówczas cztery części. No i tu, po tym krótkim zarysie historycznym, docieramy w końcu do ciekawostki – bo kiedy Egmont wydawał serie w 2008 roku w zbiorczym tomie, wydał od razu wszystkie pięć części. A zatem czytelnicy nad Wisłą mogli cieszyć się tym piątym tomem szybciej, niż odbiorcy z krajów frankofońskich, którzy na edycję albumową czekali aż do 2013.
No ale wracając do samego albumu, to mamy tutaj opowieść przygodową. Piracką serię, gdzie liczą się humor i duża dawka wydarzeń serwowanych w szybkim tempie. Satyra? Jak na Goscinnego przystało, też jest, jest dużo zabawy motywami i schematami. A skoro on to robił, wiadomo, że zrobił tak, by i dzieci były zachwycone, i dorośli zadowoleni. By było mądrze, ciekawie i w fajnych sceneriach, z wyrazistymi bohaterami i masą żartów sytuacyjnych, słownych, obrazkowych. I z odwołaniami też, bo ty zawsze najlepsze dzieła Goscinnego stały.
Wiadomo, styl jeszcze nie jest tutaj tak wyrazisty, jak w „Iznogudzie” czy „Asteriksie”, aczkolwiek ma wszystkie elementy, które cenimy. Trochę autorzy próbują, trochę badają grunt, trochę eksperymentują, ale robią to po swojemu, w ten sposób, który uwielbiamy. Pędzą jednocześnie przed siebie, nie dają się nudzić, fajnie wykorzystują te pirackie motywy, za którymi ja ogólnie nie przepadam, ale w ich wykonaniu kupują mnie całkowicie. No i jeszcze te rysunki – Uderzo po mistrzowsku ilustruje to wszystko, kreską cartoonową, ale gęsto zapełniającą kadry detalami i smaczkami. Do tego wydanie, dodatki (trochę mniej ich niż poprzednio, ale nadal ciekawe) i… No dużo dobrej zabawy dla całej rodziny.
wkp, 26.08.2023, 06:23