ARMADA NIEMAL U CELU
Więc jest finał „Armady”. Przynajmniej na razie, no bo dotąd na polskim rynku wyszło dwadzieścia tomów tej serii – w oryginale co prawda mamy jeszcze albumy „Exfiltration” i „Transfert”, ale po polsku dotąd nie zostały wydane – a ten piąty integral zbiera ostanie cztery z nich. Fajnie, bo ta seria zasługuje na takie wydanie, ale nadal liczę, że będzie więcej – te dwa brakujące, do tego wszystkie te fajne spin-offy, których swego czasu nieco liznęliśmy (a liznęliśmy niewiele, ot „Kroniki Armady” i w „Świecie Komiksu” odrobinę „Nävis”, a są jeszcze „Sillage Premières Armes”, nawet artbooki), no super by było. A na razie jest ta część, nieco już słabsza, bo to, co najważniejsze, już odkryliśmy w serii (choć niedopowiedzenia nadal są), więc zostaje głównie akcja. Ale jako akcyjniak SF rzecz absolutnie nie zawodzi i niewiele jest serii, które mogą się z nią równać.
Może i Navis nie działa już jako jedna z agentek Armady i ma własną agencję, ale i tak władza nie daje o sobie zapomnieć. Tym razem góra chce, by zajęła się tajną misją na planecie, gdzie poznała swoją największą miłość – no i przecież ojciec jej dziecka. Jest więc po co wracać, jest też perspektywa sporego zarobku. No ale na miejscu trwa wojna domowa i zadanie nie będzie łatwe…
A na tym nie koniec, jak wiadomo. Potem bowiem Navis znów wejdzie w relacje i nawiąże współpracę ze służbami specjalnymi. Wmiesza się też w sprawy wielkiej wagi, a jakby tego było mało, dojdzie do… epidemii. I tym razem może być jeszcze trudniej, niż kiedykolwiek dotąd…
A później jeszcze odkryte zostaną komory przetrwalnikowe rasy, która lepiej by była zapomniana. Na koniec wreszcie ktoś wykradnie akta Armady, które mogą zawierać informacje na temat przeszłości Navis. Jak w tym labiryncie szalonych wydarzeń, wielkiej polityki i równie wielkich machinacji, poradzi sobie nasza bohaterka?
Można mówić, że na tym etapie fabularnie jest słabiej – szczególnie w dwóch środkowych częściach – i że już część magii i uroku serii zniknęła, ale… A co mnie to, ja Navis i „Armadę” uwielbiam, całym sobą i chętnie przymykam oczy. Zresztą ten spadek formy to wygląda trochę tak, że z rewelacyjnego zmienił się na bardzo, bardzo dobry. Tyle. nadal jest świetnie, nadal znakomicie, nadal super się to czyta, jednym tchem łyka cały tom i chce więcej. bo nadal jest ciekawie, dynamicznie, z lekkością, humorem i świetnymi pomysłami. Seria nie nudzi ani przez chwilę, Navis jak zwykle urzeka – szczególnie tym, jak krwiście i żywo ją skonstruowano, jak przekonująca i trafiona jest, a w komiksie środka ciężko trafić jest na podobne jej pod tym względem bohaterki. A całość pozostawia po sobie dobre wrażenie.
No i już dla tej Navis warto by było, nawet gdyby cała reszta była słaba, ale nie jest. No i warto byłoby dla rysunków, bo te niezmiennie są rewelacyjne. Ta lekkość, naturalność, to bogactwo detali, wyśmienita dynamika niczym rodem z mang i jeszcze klimat… Robi to wrażenie. Wpada w oko. Urzeka. Jak i samo wydanie. Czy muszę dodawać coś jeszcze? I wiem, powiecie, że jako fan, który chętnie przymyka oko, ślepy jestem na wady, ale nawet jeśli, i tak „Armada” pozostaje znakomita. Pokochałem ten cykl jako nastolatek, odświeżałem sobie poszczególne tomy (a wtedy nie miałem kompletu) co jakiś czas i bawiłem się świetnie i teraz, po latach, bawię chyba jeszcze lepiej. a to też o czymś świadczy.
wkp, 23.08.2023, 14:20