O CO CHODZI Z IRYSEM?
Ten rok mogę uznać za asteriksowo udany. Bo w końcu, po długich latach, zdobyłem wszystkie tomy serii, przeczytałem każdy z nich i jeszcze na bieżąco całkiem sporo rzeczy z tego uniwersum poznaje. Ale większość tego wszystkiego to tak gdzieś obok, spin-offy, dodatki, fajne, ale jednak na główny cykl najbardziej się czeka. No i teraz się doczekaliśmy. I to czterdziestego już z kolei, więc w sumie jubileusz, nie jakiś okrągły, ale jednak i… I jest przyjemnie, wiadomo to nie to, co gdy nad wszystkim czuwali Goscinny i Uderzo, ale nadal dobrze się czyta i miło jest do tego wszystkiego wrócić.
Coś się dzieje w wiosce Galów. Coś dzieje się z ich wodzem. Ale co takiego? I o co chodzi z białym irysem, który wydaje się mieć jakiś związek ze wszystkim, co się dzieje?
Ten tom to nie tylko równo czterdziestka tomów serii, ale i kolejna zmiana. Tym razem na stołku scenarzysty, bo tę rolę po Jeanie-Yvesie Ferrim przejmuje kryjący się pod pseudonimem FabCaro Fabrice Caro, czyli gość z doświadczeniem (acz w naszym kraju nieznany). No i wiadomo, jego scenariusz to nie to samo, co fabuły Goscinnego, bliżej mu do poprzedników, którzy zajmowali się serią po autorze „Iznoguda”, ale i tak jest nieźle. Bo może i seria nie osiągnęła i pewnie już nie osiągnie takiego poziomu, jak w swoich najlepszych latach, ale wciąż trzyma pewien zaskakująco niezły poziom.
Co tu dużo mówić: najnowsza część komiksu dostarcza wszystkiego tego, co zawsze podobało się w serii. Mamy więc dużo humoru, zabawę nazwami, przygody, szybkie tempo, porcję zagrożeń i nieodzowne spuszczanie łomotu Rzymianom. Wiele charakterystycznych dla „Asteriksa” scen także powraca w nowych konfiguracjach, a całość dobrze się czyta. Pomysł jest, jest co stare i co nowe i przede wszystkim jest zabawa dla dużych i małych. Nie zmienia się natomiast znakomita szata graficzna, która od początku serii zachwyca i wciąż pozostaje równie znakomita, jak dekady temu nawet, jeśli zmienili się autorzy. W końcu już sam Uderzo pod koniec swej pracy nad „Asteriksem”, korzystał z pomocy innych twórców, a ci, którzy przejęli cykl po nim, w znakomitym stylu odtwarzają jego charakterystyczną kreskę. I to się nadal super ogląda, aż serce i gęba się cieszą. I chciałoby się więcej, choćby dla samych rysunków.
W skrócie, nadal warto. Nadal ma to swój urok. I widać, że nadal jest na topie, skoro polska premiera odbywa się równocześnie ze światową. Fajnie było, fajnie pewnie też będzie w przyszłości. I… Chętnie jeszcze kiedyś tu wrócę.
wkp, 30.10.2023, 12:14