WIEDŹMIN, STAR WARSY, KIEPSCY I EKOLOGIA
I kolejna seria dobiegła końca. Tym razem padło na „Wiedźmuna”, sympatyczne dzieło Samojlika, który pobawił się tu znanymi popkulturowymi schematami i dziełami i stworzył, jak to na niego przystało, dzieło z przesłaniem i zaangażowaniem. Eko-komiks dla całej rodziny, ot co, przekazujący swoją przestrogę poprzez bardzo przyjemną zabawę. Nienachalny w tym przekazie, skuteczny, a przy okazji zapewniający też sporo rozrywki tym starszym, którzy lepiej znają popkulturę i wyłapywać będą odniesienia, jakimi Samojlik nasyca swoje dzieło.
Akcja tej części dzieje się w zasadzie na dwóch przeplatujących się i łączących ze sobą płaszczyznach. Na pierwszej obserwujemy pewnego naukowca-idealistę, któremu nie zależy na zysku, ale na dobru ludzkości. I śledząc jego losy i poczynania, powoli dowiadujemy się prawdy o tym, co się stało kiedyś i co dzieje się teraz.
A co dzieje się teraz, to już pokazuje nam ta druga płaszczyzna, gdzie wracamy do fantastycznego świata i jego bohaterów. Lord Roseforp odniósł zwycięstwo, ale nie ostateczne. Dryżyna bohaterów szuka porwanej dziewczynki, a to przecież nie wszyscy zamieszani w te wydrążenia, które prowadzą do… Właśnie, do czego?
Dzieje się w tym finałowym tomie dużo i ze sporej ilości perspektyw, ale nie ma tu chaosu. Jest za to bardzo przyjemna ekologiczna przypowieść o tym, jak zabijamy swój świat i jak to samo zrobimy z ewentualną drugą Ziemią. Z tym, że bohaterowie „Wiedźmuna” mają ten swój świat B, my nie mamy i musimy o tym pamiętać. Musimy zastanowić się, a najlepiej działać. Choćby jak Samojlik, uczulając, pokazując, przestrzegając.
No ale przesłanie, przesłaniem, a obok tego przecież mamy to co rozrywkowe, co ciekawe. To, co zaczęło się, jako prześmiewczy miks motywów z „Wiedźmina” i „Gwiezdnych wojen”, zmieniło się w bardzo fajnie pomyślany moralitet. Ale i więcej tu odwołań do innych dzieł, ot choćby pada tu nieśmiertelne „mówi to panu coś”, które znają wszyscy widzowie „Świata według Kiepskich”, a fabularnie to bardzo przyjemne pomieszanie SF i fantasty, przygód, komedii i opowieści o rodzinie, która musi się w końcu odnaleźć i złączyć. A przy okazji historia o nadziei.
Do tego mamy naprawdę urocze ilustracje. Samojlik rysuje prosto, bardzo prosto, barwnie, kolorowo, z mnóstwem obłości i swobodnego podejścia, ale w tym coś jest, a całość jest wyrazista, charakterystyczna i bardzo przyjemna. Jeszcze fajne wydanie i mamy kolejny dobry rodzimy komiks dla całej rodziny. Fajnie, że rzecz tak przyjemnie się domknęła i że z tomu na tom dostawaliśmy coraz lepszą zabawę. A teraz pora czekać na kolejne projekty Samojlika, bo on nigdy nie zawodzi, a na pewno coś tam jeszcze dla nas szykuje.
wkp, 29.11.2023, 06:05