Szanowna Madame Aupick, odpowiem, skoro Pani pyta, za kogo się uważam… Być może uzna to Pani za brak skromności z mojej strony, ale żaden czytelnik „Kwiatów zła” nie zapomni „Czarnej Wenus” Charles'a Baudelaire'a, potępionej, niemoralnej muzy największego wyklętego poety. Tak, to ja: mroczna piękność, senny anioł, „Piękna, niedbała – Jakby się na lasce żmija W takt kołysała”… To właśnie Jeanne Duval, kobieta, którą poeta kochał najbardziej i którą najbardziej przeklinał, została wybrana przez autora na narratorkę tej opowieści, by zgłębić okoliczności powstania wyklętych i autobiograficznych „Kwiatów zła”. O Jeanne jednak nie wiadomo prawie nic: zachowało się jedno niepotwierdzone zdjęcie Nadara, portrety rysowane przez samego Baudelaire'a, a przede wszystkim wiersze, których była inspiracją. Jeanne jest „niewidzialną twarzą całej epoki”, która powraca do nas w feministycznej atmosferze dzisiejszych czasów. Stygmatyzowana jako Mulatka, nazywana „Czarną Wenus”, musiała znosić wszystkie uprzedzenia owego mizoginistycznego i rasistowskiego stulecia. Jest to jednak przede wszystkim historia miłości, gorzkiej i zmysłowej, destrukcyjnej i świadomej, którą przedstawia nam Bernard Yslaire. Jego trafna, mistrzowsko dopracowana kreska ożywia powiew skandalu, surową seksualność poezji dążącej do absolutu. „Mademoiselle Baudelaire” to dojrzałe arcydzieło artysty.