„A niech cię, Tesla!" to z pozoru zwyczajny komiks science-fiction, w którym znajdziemy szalonego (czyżby?) naukowca, zdumiewające wynalazki mające wpływ na losy wszechświata oraz pasjonującą walkę sił dobra i zła (chociaż trudno powiedzieć, które są które).
Przywołuje on jednak rzeczywiste postaci i wydarzenia z jakże powikłanej historii XX i XXI wieku, co tylko komplikuje jednoznaczne odczytania. Z kolei jego fabuła osobliwie przylega do współczesnych niepokojów i lęków. Czyli robi to, co dobra fantastyka robić powinna.
Twórca tej historii jest z pewnością nie mniej szalony niż Philip K. Dick (nie mówiąc już o Douglasie Adamsie), a niektórzy nazwą jego opowieść spiskową teorią dziejów. Jednak tym, którzy nie wierzą w przypadki i wytrwale poszukują prawdy, trudno będzie przejść obok jego wizji przeszłych i przyszłych wydarzeń obojętnie. Ba! Ten komiks ma potencjał, by stać się tekstem założycielskim nowego kultu – teslanizmu.