Pewnego dnia słońce zaczęło grzać mocniej niż zwykle. Morza i oceany wyschły, a ludzie wystawieni na oddziaływanie zabójczych promieni po prostu spłonęli. Świat stał się jedną wielką pustynią pokrytą ruinami, szkieletami wielkich zwierząt i wrakami pochłoniętych wiele lat temu przez wodę okrętów. Ale nie wszyscy ludzie umarli. Ci, którzy przeżyli tworzyli skupiska. Mogli się rozmnażać i wierzyć, że kiedyś odbudują utraconą cywilizację. Czasem wyruszali na poszukiwanie ziemi obiecanej - legendarnego miejsca, w którym ocalała woda i roślinność. Ale zapuszczanie się zbyt głęboko w ten pozbawiony uczuć, bo na pewno nie życia świat nie było bezpieczne. Nie tylko ze względu na zmutowane potwory zamieszkujące wnętrze ziemi, ale przede wszystkim ze względu na okrutną bandę degenaratów i wyrzutków uważających siebie za piratów, przemierzających pustynie w chorym polowaniu na wszystko co żywe. I kiedy jedno z takich skupisk ludzi, osad jak chcieli siebie nazywać, zapragnęło znaleźć odległą oazę szczęścia, niewidomy wódz piratów - kapitan Castenado postanowił zrobić wszystko by ta garstka żywych nigdy nie dotarła do miejsca swojej wędrówki. Ale spośród huku dział i nieskończonej kanonady strzelb wyłoniła się dziwna postać. Kazał nazywać siebie Pielgrzymem - świetnie strzelał i jak nikt inny znał sekrety tego przeklętego świata. Chyba tylko jego znajomość Biblii dorównywała jego umiejętnościom przetrwania. Postanowił niczym Mojżesz poprowadzić zagubiony lud do Ziemi Obiecanej. Ale nie budził powszechnego zaufania - zbyt wiele w nim było tajemnic i nieulękłego zła. Zbyt dobrze wiedział czym było jedzenie ludzkiego mięsa. Twierdził jednak, że był wysłannikiem Boga i z czasem wszyscy zaczęli w to wierzyć. Ale oni wszyscy zapomnieli. Zapomnieli, że w tym splugawionym złem świecie nie ma miejsca na dobro i że nawet Pielgrzym nie może być jego przedstawicielem. Nie był.