Poznaj Egona, kolejną dobroduszną i życzliwą istotkę na firmanencie przesiąkniętego złem świata. Niech nikogo nie zmylą pozory - byt Egona opiera się tylko na szerzeniu dobra i niesieniu pomocy potrzebującym jej zbłąkanym duszyczkom. Biedna pani Susan, życie ją wykańcza - mąż to pijak jak się patrzy, a dzieciaki to wstrętne bachory. Pranie, sprzątanie, gotowanie, niańczenie okrutnych dzieciątek i naprzykrzanie się zawsze napitego w sztok małżonka. Czyż nie okrutny ten los? Każda normalna istota już dawno machnęłaby ręką rzucając się pod koła pędzącego TIR-a, ale nie każda ma na to odwagę. I tu właśnie wkracza Egon. Pomaga stroskanym ludziom podążyć na spotkanie z kostuchą. Owszem, może jest trochę narwany, może czasem zbyt pochopnie podejmuje za nich decyzje, ale robi to tylko dla ich dobra - jego litościwe serce nie może znieść widoku cierpiących ludzi, którym dopieka życie. Pani Susan wymagała natychmiastowej "pomocy", tylko, że, psiakrew, numerek na drzwiach mieszkania był odwrócony i tym razem Egon "uszczęśliwił" nie to małżeństwo co trzeba. Może nie byłoby wielkiej draki, gdyby nie parka chłopczyków, których właśnie osierocił. Cóż, co dobre serce to dobre serce, przygarnął ich pod własne skrzydła, ucząc jak być dobrym i szlachetnym człowiekiem, takim jak on. Ale chłopcy stali się zbyt szlachetni i pewnego dnia przegięli - zrobili wujkowi Egonowi małego psikusa. Gdy ten spał obcięli mu rękę i chcieli ją wysłać na policję. Ot taki niewinny dziecięcy żarcik, a niewdzięcznik Egon zdecydował się powierzyć ich opiece klasztoru, by tam pod czujnym okiem Boga uczyli się dobroci. I jeszcze ten paskudny obleśny brodacz Santo z Fundacji Piekło, kochający tatuś wynajął tego zbója by pomścił jego biednego synka, którego Egon omyłkowo wyprawił na tamten świat. A skąd, w mordę, miał wiedzieć, że włazi nie do tego mieszkania co trzeba, no skąd!?! Czy to jego wina, że w numerku na drzwiach obluzował się gwoździk i wisiał nie tak jak trzeba? Wszystko przez ten cholerny gwoździk!