MAGOBÓJCY
Seria gier „Dragon Age” jest z nami już 8 lat. Przez ten czas ów cykl dark fantasy zyskał sobie nie tylko rzeszę wielbicieli, ale także i całe mnóstwo dodatków, zaczynając od dobrze znanych także i w Polsce powieści, na filmie anime kończąc. Teraz nadszedł czas na to by czytelnicy w naszym kraju poznali serię komiksową. Serię wartą polecenia każdemu miłośnikowi opowieści obrazkowych, bowiem za jej scenariusz wziął się sam Greg Rucka, wielokrotnie nagrodzony Eisnerem autor takich dzieł, jak „Whiteout” czy „Gotham Central”.
Bohaterami „Zabójcy magów” są Marius i Tessa, dwójka zabójców magów do wynajęcia. W magicznym świecie, gdzie zwykły człowiek nie jest w stanie przez tysiące lat dokonać tego, co magowie potrafią zrobić w jednej chwili (a sami mają możliwość życia tysięcy lat), przed taką potęgą trzeba się bronić. Szczególnie, że władza deprawuje, a wśród magów nie ma chyba ani jednego, który nie uległby deprawacji. Tu wkraczają tacy, jak oni. Zawodowcy. Za odpowiednią cenę zabijają posiadaczy magicznych zdolności, wiedząc jednak doskonale, jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić. Żyjący poza nawiasem społeczeństwa, sięgający do zakazanych praktyk, mają wielu wrogów, z którym muszą się liczyć. Po kolejnej udanej misji zjawia się u nich tajemniczy mężczyzna, proszący o pomoc. Przyjęcie zlecenia oznacza jednak powrót do Tevinteru, skąd pochodzi Marius…
Jeśli lubicie komiksy fantasty, „Dragon Age: Zabójca magów” to propozycja w sam raz dla Was. Scenariusz tej opowieści nie jest może niczym wybitnym, ale Rucka to pisarz, który nie zawodzi. Niezależnie czy tworzy opowieści o Batmanie, czy marvelowskie Star Wars czy autorskie serie, jego nazwisko jest gwarantem solidnej rozrywki, świetnych dialogów i konkretnej porcji akcji. Pierwszy zeszyt „Dragon Age” to wprawdzie dopiero wprowadzenie, ale czyta się go naprawdę dobrze, a zarówno świat, jak i bohaterowie zostali skonstruowani według sprawdzonych gatunkowych wzorców. Mechanikę całości wyjaśnia nam słowniczek zamieszczony na końcu, sam Rucka skupia się na fabule, ale wszystko to przecież łączy się ze sobą w jedną całość.
Za rysunki wziął się nieznany w Polsce Carmen Carnero i trzeba przyznać, że strona graficzna wypada równie dobrze, co treść. Autor ilustracji do „Punishera” z Marvel Now oraz „The Superior Foes of Spider-Man” rysuje w sposób nowoczesny, ale przyjemny dla oka. Podobnie jest z kolorystyką, komputerową, acz stonowaną, mroczną – w odróżnieniu od tego, co sugeruje nam okładka. Całość tworzy ciekawy wstęp do serii, która ma szansę rozwinąć się w intrygującą opowieść. Co przyniesie przyszłość, jak zawsze czas pokaże, ale pierwszy zeszyt „Zabójcy magów” mogę z czystym sumieniem polecić miłośnikom gatunku.
wkp, 16.01.2017, 17:49