ZAGUBIONE W CZASIE
Żeńskie "Strangers Things", bo tak chyba śmiało można określić ten tytuł, wraca z trzecim, znakomitym tomem. Jeśli miałem jakiekolwiek wątpliwości co do tej serii po pierwszej jej odsłonie, druga rozwiała je w zupełności, a trzecia potwierdza tylko klasę całości. Przygotujcie się na szaloną, pełna akcji, przygód i niebezpieczeństw opowieść utrzymaną w klimatach fantastyki lat 80.
Eric, Mac i Tiffany zagubiły się w czasie, nie zaprzestały jednak poszukiwać swojej przyjaciółki, KJ, z którą rozdzieliły ich szalone wydarzenia. Teraz udaje im się ją odnaleźć, ale nie mają pojęcia ani gdzie są, ani tym bardziej w jakich czasach. Uwięzione w swoistym zaginionym lądzie, gdzie grasują dziwne stwory i zdziczali ludzie, starają się odkryć gdzie właściwie rzucił je los i wrócić do domu. Spotykają tu dziewczynkę w ich wieku, porozumiewającą się nieznanym im językiem, ale czy będzie ona zagrożeniem czy ratunkiem? Tymczasem w „zaginionym lądzie” zjawia się kolejny podróżnik…
Ta seria bez dwóch zdań jest znakomita. Prosta, zbudowana właściwie na schematach, które zgrała popkultura, a każdy z nas zna doskonale, ale scenarzysta posklejał je w jedną całość z taką wprawą, że nie sposób nie ulec urokowi całości. Czego my tu właściwie nie mamy. Kino Science Fiction lat 80. spotyka powieści Stephena Kinga, "Błękitna Laguna" zostaje podkręcona motywami czerpanymi z "Losta", a "Powrót do przyszłości" zderza się tutaj z "Parkiem Jurajskim". To oczywiście między innymi, bo "Paper Girls" po brzegi wypakowane są najróżniejszymi tego typu rzeczami, a jednocześnie udaje się Vaughanowi znaleźć w tym wszystkim świeżość.
Oczywiście seria doskonale wykorzystuje także odwoływanie się do naszych sentymentów. Jak wiadomo, lubimy to, co już znamy, a scenarzysta wie jak po raz kolejny podać nam to samo tak, by nie było odświeżanym kotletem, a po prostu smakowitym daniem. Album, jak i całą serię, czyta się jednym tchem, bez znudzenia, za to z ochotą na więcej. Akcja? Jest. Ciekawe bohaterki? Są. Tajemnica? Spektakularne sceny? Też. Czy trzeba czegoś więcej?
Tak. Dobrej szaty graficznej, ale tę także mamy. Kreska jest dość prosta, czysta i znakomicie pasująca do całości. Podobnie rzecz ma się z kolorem, który nie przesadza z komputerowymi trikami. Jest za to stonowany, wyważony i świetnie współgra z treścią. Do tego, jakby na deser, mamy znakomite wydanie. Miłośnicy fantastyki i dobrych komiksów będą więc bardzo zadowoleni. Tak samo zresztą, jak fani Kinga i historii podobnych do jego tekstów o dojrzewaniu – tak fizycznym, jak i umysłowym. Dlatego polecam im tę serię z czystym sercem.
wkp, 20.04.2018, 10:03