TRANSHUMANOPOLITAN
Jeden z najbardziej drażniących komiksowych bohaterów w historii (zupełnie jakby przenieść Huntera S. Thompsona w świat cyberpunku) powraca wraz z drugim zbiorczym tomem swoich przygód. Jak zwykle na miłośników dobrych, dojrzałych i mocnych opowieści Science Fiction czeka mnóstwo wciągającej zabawy na naprawdę dobrym poziomie. I chociaż dzieło Warren Ellisa, autora takich kultowych tytułów, jak "Authority" czy "Planetary" nie jest dla wszystkich, warto by każdy miłośnik historii graficznych poznał je i wyrobił sobie własne zdanie na jego temat.
Witajcie w świecie przyszłości, gdzie technologia poszła do przodu, prawda umarła, a ludzkość nie wygląda wcale na szczęśliwą. Tu, choć wszystko wokół jarzy się i błyszczy, trzeba łyknąć sporo używek, żeby życie choć trochę nabrało kolorów. I taka jest właśnie codzienność Pająka Jeruzalem, dziennikarza, który za wszelką cenę chce ukazywać prawdę. Kiedyś był gwiazdą, uczyniło go nią relacjonowanie pewnej kampanii wyborczej, teraz znów staje przed takim samym wyzwaniem i… tu zaczynają się problemy. Wydawca żąda relacji, Pająk każe mu (ocenzurowano), ale przecież sam chętnie by w to wszedł. Gdyby się jednocześnie nie bał…
Jak powszechnie wiadomo, najlepsi twórcy komiksowi pochodzą z Wysp. Weźmy Alana Moore'a, bodajże największego i najbardziej przełomowego scenarzystę w branży, człowieka, który odmienił opowieści graficzne i zachwyca każdym swoim komiksem. Albo Neila Gaimana, znakomitego pisarza, który swoim komiksowym "Sandmanem" wzniósł się na wyżyny własnego talentu. Nie można przy tym zapomnieć o kontrowersyjnym Garcie Ennisie, autorze niezapomnianego "Kaznodziei", którym przekroczył wszelkie ustalone granice, Grancie Morrisonie, może nie do końca wybitnym autorze scenariuszy, ale potrafiącym czasem stworzyć coś absolutnie rewelacyjnego ("Azyl Arkham") czy Marku Millaru, który co i rusz udowadnia nam jak piękna może być rzeź i jak prawdziwi mogą być herosi. Warren Ellis też należy do tego grona i choć nie porównałbym go z największymi z tych autorów, naprawdę warto poznać jego prace.
Przyjrzyjmy się jednak tej konkretnej z nich - "Transmetropolitanowi". To seria dziwna, niełatwa, szczególnie ze względu na obrażającego wszystkich i wszystko, marudnego głównego bohatera. Świat, w którym przyszło mu żyć, też daleki jest od ideału – brudny, posklejany z różnych dobrze znanych miłośnikom Science Fiction motywów i pomysłów i wciśnięty w quasi rzeczywiste ramy. A jednak wszystko to fascynuje. Klimatem, podejściem do tematu, nawet wstawkami prezentującymi nam fragmenty twórczości głównego bohatera. I jakie pozostaje prorocze w swej wymowie, jeśli przyjrzeć się tematowi bliżej. Najlepsza w całości jednak i tak pozostaje szata graficzna. Dość typowa dla okresu w jakim powstała, realistyczna, choć nie pozbawiona prostoty i brudu, uzupełniona o prosty, ale nastrojowy kolor z miejsca wpada w oko i – przynajmniej we mnie – budzi jak najbardziej pozytywne odczucia. Do tego mamy tradycyjnie znakomite wydanie i okazję by wreszcie poznać całego „Transmetropolitana”, którego przed laty wydawała u nas oficyna Mandragora, ale nigdy nie dokończyła, jak wielu innych świetnych serii. Kto więc lubi dojrzałe, dalekie od superhero komiksy powinien się z nim zapoznać, choćby dla przekonania się czy jest to opowieść dla niego.
wkp, 20.06.2018, 06:42