W 1933 roku Walter Benjamin i Bertolt Brecht spotkali się w Paryżu, gdzie postanowili napisać powieść kryminalną. Cel był jeden, ale motywacje różne. Benjamin interesował się kulturą popularną, gdyż uważał, że jej dzieła pozwalają uchwycić przemiany współczesnego świata. Jeśli czytał powieści kryminalne, to dlatego, że traktował je jako historyczne dokumenty. Dla Brechta każda forma literacka stanowiła potencjalne narzędzie działalności artystyczno-politycznej. Przebierał w nich do woli, eksperymentował z kolejnymi gatunkami, traktując je jako środki produkcji.
Powieść nigdy nie powstała. Autorzy poprzestali na szkicach, które zawierają lapidarne opisy kolejnych rozdziałów, wątków i scen, a także notatki na temat zdarzeń pobocznych. Zachowane dokumenty pozwalają się jednak zorientować w fabule utworu. Głównym bohaterem jest były akwizytor Karl Seifert, który para się szantażowaniem spółek akcyjnych. Jest człowiekiem zuchwałym, prowadzącym wyrafinowaną grę z instytucjami. Wykorzystuje ludzi, zwłaszcza kobiety, troszcząc się wyłącznie o zyski. Gubi go to, co przez lata pozwalało mu robić szemrane interesy: arogancja.
Feblik Benjamina i Brechta do kultury popularnej miał jednak granice. Żaden z nich nie poważał komiksów. Zaskakujące, biorąc pod uwagę potencjał tego gatunku. Steffen Thiemann, grafik i perfomer, zrobił im psikusa. Na podstawie notatek stworzył powieść graficzną. By oddać atmosferę epoki, posłużył się techniką drzeworytu. Jego czarno-białe ilustracje pozwalają nam wejść w skomplikowany świat biurokracji z pierwszej połowy XX wieku i zderzyć się z jego absolutną komicznością, która nawet na chwilę nie przesłania najważniejszego bohatera drugiego planu, czyli niepokoju.