…ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE
„Zamek Śpiący” Lindy Medley” to wymarzone czytadło. Czytadło, które jest połączeniem bajek, baśni, wierzeń i zwykłych losów mniej lub bardziej niezwykłych bohaterów.
No bo czego w tym opasłym – liczącym ponad 450 stron – komiksie nie ma. Jest i śpiąca królewna. Jest epos rycerski, są kuglarskie perypetie ekipy cyrkowców, w której nie może zabraknąć kobiety z brodą. Są demony, tajemnicze postacie, przed którymi lepiej zamykać bramy, siły nieczyste. Są wreszcie siostry, których guru jest Wilgefortis – święta z brodą, o której pisała i Olga Tokarczuk.
Są magiczne miejsca. Tytułowy zamek, gdzie rozgrywa się akcja, są wyjęte ze średniowiecza miasteczka, są gościńce, po których przemieszczają się nasi bohaterowie. Są opowieści w opowieściach. Odkrywane niczym kolejne cacka ze szkatułki. Połączone ze sobą, splatające się, rozwijające wątki, dopowiadające coś o siostrach, Boćku, księżniczce, księciu…
I czyta się to wszystko jak baśń. Z tym, że to baśń nie dla dzieci. To baśń która porusza też kwestię odmienności, uczciwości, lojalności. Kiedy trzeba, autorka przemyca – jak to w baśni – mądrości. Kiedy trzeba, rozluźnia atmosferę pozwalając bohaterom na odrobinę swawoli. Na żarty, po których koń – dosłownie i w przenośni - by się uśmiał.
Jak baśń też komiks jest narysowany. Całość przypomina ryciny ilustrujące manuskrypty. Tylko czerń i biel, prosta kreska, ale jednocześnie pełna szczegółów i w przypadku postaci, i w przypadku miejsc.
I jak baśń jest wydany. Zeszytowy format, twarda oprawa, „płótno” na grzbiecie. Propozycja w sam raz na długie, zimowe wieczory.
autor recenzji:
Mamoń
23.12.2023, 23:48 |