WEHIKUŁ CZASU
Kogo ominęły komiksowe lata 90., może ich "popróbować" sięgajac po komiks "Najemnik Medox". Kto pamieta je aż za dobrze, może sobie tytuł odpuścić. Chyba, że jest ciekaw komiksu jaki wyszedł spod pióra... współscenarzysty "Młodych Wilków".
To nie żart. Jacek Dąbała rzeczywiście stoi i za "Młodymi Wilkami", i "Najemnikiem Medoxem". Komiks o Medoxie nie jest jednak rzeczą nową. Powstał na początku lat 90. kiedy gatunku próbowali różny twórcy licząc na zarobek i sławę. Ciagle panowało jeszcze przekonanie, że komiks się sprzeda w nakładach kilkuset- czy kilkudziesięciotysięcznych, jak w Polsce ludowej. Tymczasem otwarty na zachód rynek "klapnął" gdy pojawiły się na nim superbohaterskie zeszyty ze "Spidermanem", "Batmanem", "Punisherem" czy "Supermanem".
Po kilku próbach stworznia pisma - jak "Awantura" czy "Fan" - polski komiks zszedł do podziemia. Na oficjalnym rynku pozostały właściwie jedynie magazyn "Komiks" ze wznawianym co pewien czas "Funkym Kovalem" oraz "Tytus, Romek i A'tomek". Pod ziemią zrobiło się za to ciekawie. Pojawiały się kolejne inicjatywy uruchamiane przez miłośników - jak "AQQ", "KKK", "Mięso" - i organizowane raz do roku łódzkie konwenty będące świętem gatunku. Gatunku, w którym królowało science fiction. Nic dziwnego - wychowani na miesięczniku "Fantastyka" komiksiarze nie szukali daleko wzorców.
I "Najemnik Medox" też wpisuje się w ten klimat. Jacek Dąbała napisał historię science fiction z bohaterem, jakich w tamtym czasie było wielu. Mówią o nim tak: "Medox: 35 lat, urodzony z matki i ojca, ochotnik. Służba: jednostki kosmicznych saperów, Armia Inwazyjna gen. Blooka, Wyrzucony za romans z jego córką... Prywatny detektyw, kontrwywiad dyplomatyczny... Sekcja specjalna ochrony planety...". Człowiek od misji, któremu ktoś chce zrobić kuku.
Taki trochę Funky Koval - stworzony przez trio Jacek Rodek, Maciej Parowski, Bogusław Polch. Trochę Tajfun autorstwa Tadeusza Raczkiewicza. By wspomnieć tylko najpopularniejszych tego typu polskich bohaterów z lat 80. Bohater, który będzie przemierzać kosmos, uciekać przed zakapiorami, kombinować. Który wywinie się z najgorszych opresji, a przy okazji ukoi skołatane nerwy u boku pięknej kobiety. Autorzy Medoxa pozwolili bowiem sobie na więcej niż wspomniani twórcy. Na kadrach pojawiają się "sceny". Słowem - miał to być komiks do starszego odbiorcy (choć kto go tam wie, pamiętajmy, że "Szninkiel" wpadał w ręce dzieciaków; przecież to był tylko komiks...).
Czytając Medoxa dziś momentami zgrzytają dialogi i teksty. Kilka przykładów: "Lęk przed szefami dawno mi minął. Teraz boję się tylko własnych myśli" albo "Marzenia nic nie kosztują, ale mogą niebezpiecznie odwracać uwagę" czy "Zapomnij o nim. Medox nigdy nie był wierny... Kochał tylko siebie i to, co masz... No wiesz gdzie...". I w końcu mój ulubiony : "Nie doceniłeś mnie. Jestem jak bohater z powieści nieśmiertelny...".
Rysunki do "Najemnika Medoxa" stworzył Marek Bielecki - obecnie czynny zawodowo lubelski architekt. Trzeba powiedzieć, że graficznie w latach 90. jego prace mogłyby się podobać. Szczegółowe rysunki przedstawiające miejsca i statki kosmiczne musiałyby robić wrażenie. Podobnie jak odważne ustawianie kamery i zmiany punktów, z których oglądamy akcję - zabiegi nadające planszom dynamiki. Uwagę zwracają bohaterowie (choć przy postaciach akurat momentami gdzieś coś "poleci"). Do tego dochodzi kilka scen, gdzie pokazane jest to i owo oraz... wszędobylskie papierosy. Taki polski nawyk na kosmicznych planszach. Gdybym miał porównywać - w sumie plansze Marka Bieleckiego można by było położyć obok prac rysowników bydgoskich. Jakoś tak kojarzą mi się z tym, co było pokazywane przez nich w "Paradoxie" czy "Kontrze"...
Powiem szczerze, że "Najemnik Medox" nie wzruszył mnie. Może dlatego, że pamiętam okres komiksowej smuty, jakim były lata 90. Ale dla młodszego odbiorcy album ten może być ciekawym wehikułem czasu. Z punktu widzenia komiksowych historyków jest też na pewno cennym odkryciem, jakiego dokonał Michał Chudoliński - to on namówił autorów, by spróbowali zainteresować komiksem wydawców. Nie wróżę jednak "Medoxowi" zbyt wielkiej sławy. Ot, odkurzona ciekawostka.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
14.11.2021, 22:40 |