autor recenzji:
wkp
07.02.2022, 06:25 |
AMERYKA. WIELKI ŚWIAT
Był już film zrealizowany na podstawie książki Francisa Scotta Fitzgeralda. Teraz zaś pojawia się komiks, którego bazą jest "Wielki Gatsby".
Film w reżyserii Baza Luhrmanna z 2013 roku - z Leonardo DiCaprio w roli tytułowej - swego czasu dostał parę nominacji i nagród - w tym Oscary i Bafty za scenografię i kostiumy. Zresztą... Filmów było w sumie pięć. Za każdym razem reżyserzy mierzyli się z fabułą wymyśloną przez F.S. Fitzgeralda. A on, w wydanym w 1925 roku "Wielkim Gatsbym", spróbował pokazać międzywojenne Stany Zjednoczone i mieszkańców West Egg - fikcyjnego miejsca na Long Island. Teraz klimat ten próbują odtworzyć na komiksowych planszach Aya Morton, która stworzyła warstwę graficzną oraz Fred Fordham, który dokonał adaptacji tekstu na język komiksu.
Chociaż kartkując pobieżnie komiks można być przytłoczonym ilością tekstu, jaki Fordham poumieszczał na planszach. Rozbudowane opisy sytuacyjne i obszerne dialogi na pierwszy rzut oka mogą odpychać od lektury. Ale kiedy zaczniemy czytać, okazuje się, że - w połaczeniu z klimatycznymi rysunkami - autorom adaptacji udało się stworzyć bardzo dobre ilustrowane czytadło. Bo i "Wielki Gatsby" to czytadło dziś uznawane za klasykę amerykańskiej literatury.
I autor adaptacji podszedł do oryginalnego tekstu z szacunkiem - jak na klasykę przystało. Jest więc nieco staromodnie, bez uwspółcześniania. Z wolno płynącą, niespieszną narracją. Z historią kilku mieszkańców wyrwanych z rzeczywistości, spędzających czas obok tego, co dzieje się na ulicach Nowego Jorku i wspomnianego, fikcyjnego West Egg. Z historią ekscentrycznego i tajemniczego Jay'a Gatsby'ego, kilkorga przyjaciół (czy też "przyjaciół"), kilku kochanek i licznego grona gapiów, którzy próbują choć przez chwilę zasmakować luksusu w czasach, gdy Ameryka rozkręca się gospodarczo, ale jednocześnie też rozprzestrzeniają się mafiozi i prohibicja. Z historią grupki pławiącej się - a przynajmniej tak im się wydaje - w luksusie i wszelkich związanych z nią aspektach: gierkach, przyklejanych uśmiechach, mniejszych czy większych kłamstewkach. I romansach.
Klimat ten oddaje warstwa graficzna komiksu. Aya Morton pokazuje stan błogiego lenistwa, dekadencji ale i upadku moralnego za pomocą nastrojowych ilustracji. Stylizowane są na stare ryciny. Nakreślone zostały lekką, konturową kreską. Pokolorowane wyblakłymi barwami. Jednocześnie pełne są "klimatu" lat 20. objawiającego się w strojach, fryzurach, wystroju wnętrz czy samochodach. Przypominają mi prace Macieja Sieńczyka - autora komiksów drukowanych niegdyś m.in. w miesięczniku "Lampa".
Właśnie grafika jest najmocniejszą stroną tejże publikacji. Co nie oznacza, że coś jest nie tak z adaptacją (w trakcie lektury raczej nic nie zgrzyta). Jednak przy klasykach najlepiej obcować z tekstem oryginalnym. Tu tekst stał się niejako okazją, by przedstawić grafiki pani Morton. I oby nie było to ostatnie spotkanie z jej twórczością na polskim rynku.
"Wielki Gatsby" jest kolejnym zaadaptowanym na komiks tekstem wydanym przez oficynę "Jaguar". Wcześniej dostaliśmy już "Folwark zwierzęcy" i "Rok 1984" Orwella czy "Zabić drozda" Harper Lee. Za każdym razem były to miłe zaskoczenia. Tak też jest i w przypadku "Wielkiego Gatsby'ego".
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
18.10.2021, 17:40 |