MIKOŁAJ NIE ŻYJE. TRZEBA RATOWAĆ ŚWIĘTA
Kiedy, jeśli nie w grudniu, powinny pojawiać się komiksy okołoświąteczne i wariacje na temat Bożego Narodzenia? Takie, jak "Trzeba ratować święta!" Benjamina Rennera.
Niby nic nie wróży tragedii. Ale kiedy Mikołaj kończy w rozdrabniaczu do drewna, ktoś musi być odpowiedzialnym. Ktoś musi wziąć na swe barki cały ten świąteczny ciężar. Przygotować prezenty, popakować je a później rozwieźć je do dzieciaków na całym świecie. Zaraz, zaraz. Jak to skończył w rozdrabniaczu do drewna? Właśnie tak. Przecież wzpomniałem, że to okołoświąteczna wariacja. Wróćmy więc do urwanego wątku... Tym kimś kto jest odpowiedzialnym (akurat, chyba za morderstwo) są... kaczka i królik. Zwierzaki z farmy znanej już z poprzedniego komiksu Rennera zatytułowanego "Wielki zły lis". Zwierzaki, które w kałabanię wkręcają jeszcze bogu ducha winnego prosiaka. I ruszają w świat, by ratować święta.
I znów wychodzi z tego co nie miara absurdalnych sytuacji. Prosiak jak ognia unika supermarketów ze stoiskami mięsnymi, w szykowaniu prezentów pomaga nawet chmara dzikich psów. Do tego dochodzi jeszcze poszukiwanie odpowiednich sanek i udowadnianie, że latać mogą nie tylko magiczne renifery - te z Rudolfem - ale też i świnie! Mikołajem zaś śmiało może zostać kaczka a skrzatem królik. Pod warunkiem, że pierwszy zwędzi nieco wełny wprost z owcy zaś drugi znajdzie odpowiedni szmaciany worek. Tylko co będzie, gdy wyjdzie na jaw, że Mikołaj - ten prawdziwy - jednak nie istnieje? Czy okaże się, że starania idą na nic? Czy też może zwierzaki w swych główkach jakoś sobie wytłumaczą, że ci, którzy w Mikołaja nie wierzą są w błędzie?
Renner w "Trzeba ratować święta!" trzyma się stylistyki, którą kupił czytelników "Wielkim złym lisem". Nie bawi się w kadrowanie, szczegółowe tła, szaloną kolorystykę. Tu wszystko jest sprowadzone do niezbędnego minimum. Do bohaterów, którzy gadką prą do przodu niczym kulig, który z kopyta rwie. Że tak nawiążę do moich ukochanych świąt... Świąt, z któych jednak dobrze jest się pośmiać, sięgając po taką odskocznię jak omawiany dziś komiks.
I choć ukazuje się w dziecięco-mlodzieżowej odsłonie Kultury Gniewu, czyli Krótkich Gatkach nie jest to komiks zaszufladkowany jako wyłacznie dla młodego odbiorcy. Kaczka, królik i prosiak kupią serce czytelnika w każdym wieku. Podobnie zresztą jak i zwierzaki z "Wielkiego złego lisa".
Lektura w sam raz, by odreagować przedświąteczne szaleństwo.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
13.12.2021, 21:45 |