PARK JURAJSKI
Po lekturze drugiej odsłony serii „Negalyod” mogę powiedzieć jedno. Tom pierwszy był ciszą przed burzą. Czy jednak owa burza stoi na równie wysokim poziomie?
Pierwszy tom (KLIK) był przepalony słońcem. Drugi – skrywa się pod wodą i dzieje na wodzie. W pierwszym poznaliśmy głównych bohaterów – to wyjęty ze świata nomadów Jarri Tohapalt oraz Korienze Yina, córka duchowego przywódcy rebelii w tzw. Sieci. W drugim – skaczemy w czasie o szesnaście lat. Widzimy córki jakich doczekali się Jarri i Korienze. Widzimy też rozdzielonych bohaterów oraz ekipę piratów próbującą zniszczyć porządek nowego świata. W pierwszym mieliśmy dinozaury. W drugim – mamy ich jeszcze więcej. W pierwszym mieliśmy Sieć. W drugim piratów. W pierwszym mieliśmy suszę, w drugim potop. I można tak jeszcze długo.
Vincent Perriot całości nadał biblijny charakter. Skojarzenia takie nasuwa wspomniany potop. Ale też poszukiwania skrawka ziemi, gdzie można spokojnie osiąść i zacząć nowe życie. Jest też prawdziwa umęczona bohaterka. Jest mądra księga o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, która dostaje się w ręce Jarriego i jego córek. Taki odpowiednik mędrców i proroków. Ale tak, jak pierwszy tom „Negaloyd” był bardzo dużym zaskoczeniem, tak drugi już nie jest. I choć Vincent Perriot pomysł na kontynuację ma - i skutecznie go realizuje w liczącym blisko 200 stron komiksie – napięcie nieco oklapło.
Za to rysunki wciąż trzymają poziom. Wciąż można w nich doszukiwać się nawiązań do Moebiusa (postacie, plenery) czy Andreasa (architektura - tu w fazie destrukcji). Perriot wciąż pozwala sobie też na duże, jedno- czy nawet dwuplanszowe kadry-rozkładówki. Zmienia wprawdzie nieco kolorystykę – z pustynnych, słonecznych klimatów wchodzi w wodny świat. Nadal jednak doskonale rysuje dinozaury.
Powiem, że po drugiej odsłonie „Negalyod” oczekiwałem czegoś więcej. Autor zawiesił sobie wysoko poprzeczkę i… jeszcze jej nie strącił, ale zawadził o nią. Co nie zmienia faktu, że album ładnie dopełnia paletę komiksów prezentowanych przez Egmont w ramach kolekcji „Plansze Europy”.
autor recenzji:
Mamoń
02.09.2022, 22:13 |