ALE TO JUŻ BYŁO…
Leo kontynuuje swą epopeję o Aldebaranie. Czwartą serią osadzoną w tym uniwersum są „Ocaleni” z dopiskiem „Anomalie kwantowe”.
Dopisek to istotny, gdyż anomalie zachodzące na planecie GJ-1347 odgrywają istotną rolę w fabule. Bez nich nie byłoby skoków w czasie. Bez nich nie byłoby też nagromadzenia przedstawicieli kilku cywilizacji - na zebranie których zdecydował się Leo - w jednym miejscu. Przedstawicieli cywilizacji będących na różnym stopniu rozwoju i zaawansowania technologicznego. Wśród nich są ludzie. Rozbitkowie z katastrofy statku Tycho-Brahe, jaki zmierzał na Aldebarana. Brygada zróżnicowana wiekiem i krajem pochodzenia.
Jej perypetie na GJ-1347 przedstawione są na zasadzie dziennika podróży. Narratorem jest Alex Muniz, osiemnastolatek z Brazylii. „Pociągającą” za sznurki, twardo stąpającą po lądzie (bo przecież nie Ziemi) okazuje się być pochodząca z Francji jego rówieśniczka Mamon Servoz. Porównywana jest do Kim Keller – bohaterki, która pozwalała Leo kreować cykle „Aldebaran”, „Betelgeza” i „Antares”. W „Ocalonych” pojawia się dopiero pod sam koniec, jako zapowiedź tego, co czeka czytelnika w następnej odsłonie sagi – „Powrót na Aldebarana”.
Powiem szczerze, że trochę się jej boję. Pochodzący z Brazylii Leo to już wiekowy twórca. W paszporcie ma wbity rocznik 1944. „Ocaleni” to seria ukazująca się w latach 2011-2017. Leo zaczynając nad nim pracę miał wtedy na karku prawie siedem dych. I to widać w komiksie. Zamiast wyrazistych kreacji nowych światów – jak miało to miejsce w cyklach „Aldebaran” czy „Betelgeza” – Leo zaczyna grać gadającymi głowami. Zaczyna powielać schematy z poprzednich cykli. A w międzyczasie doczekał się przecież naśladowców, którzy – fabularnie i graficznie – poszli do przodu. Że wspomnę choćby zaczętą niedawno u nas serię „Ter” (KLIK).
Z drugiej strony. Czy jednak nie jest tak, że lubimy to, co już znamy? Czy nie bawi nas oldskul? W tym poniekąd tkwi fenomen Leo, który – choć kręci się w kółko – wciąż ma wiernych czytelników. Nie powiem, też się na to łapię. Ksywa „Mamoń” zobowiązuje :)
Andrzej „Mamoń” Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
26.08.2022, 22:49 |