SZKOŁA PSOT
Komiksu europejskiego, takiego familijnego chyba nie da się nie lubić. Bo „Asteriks”, bo „Smerfy”, bo… Dobra, długo można by wymieniać. A skoro długo, to dużo tego jest, więc mogłoby się wydawać, że już temat się wyczerpał, że jest przesyt, że forma się zużyła. A jednak nie. W ostatnich latach potwierdziło to kilka pozycji, od „Lou” zaczynając, przez „Diabełki”, na „Cedryku” właśnie skończywszy. I chociaż początkowo z tych nowości to właśnie „Diabełki” kupiły mnie bardziej, teraz muszę przyznać, że „Cedryk” jest lepszy i z czystym sercem polecam go i młodym, i starszym.
Cedryk potrafi. Oj potrafi. Psocić, ale to też się liczy, prawda? Więc psoci, w szkole średnio mu idzie, ale za to potrafi wymyślić co zrobić, by rodzice go nie ukarali. A mają za co. Już to by wystarczyło, by zająć jego życie, ale przecież jeszcze kocha się w dziewczynie z klasy, a przecież są jeszcze inni ludzie w ich otoczeniu…
Za dużo lubię komiksowych opowieści, by powiedzieć, że familijny komiks europejski należy do zdecydowanej czołówki. Ale jest tu kilka serii, które szczególnie zapadły mi w pamięć i w sercu zostały. „Asteriks” czy raczej ogólnie serie, do których przyłożył rękę Goscinny (bo i „Iznogud”, i „Lucky Luke”, i wiele innych), „Smerfy”, „Lou”, „Ptyś i Bill”, „Kid Paddle”, „Titeuf”… Nie wiem czy „Cedryk” do nich dołączy, ale na pewno bawię się znakomicie. Dlaczego?
Bo lubię takie opowieści o niegrzecznych dzieciakach, których kreatywność na polu psot przerasta nasze wyobrażenia. Kocham tą kreatywność autora scenariuszy, który w „Cedryku” znakomicie lawiruje między tym, co dziecięce i niegrzeczne zarazem, bez zbaczania w nieodpowiednie kierunki. A dzieci ugrzecznienia nie lubią, a dorośli to całkiem tego nie trawią. Pewnie są wyjątki, ale… Właśnie, a tutaj scenarzysta wykorzystuje te nasze odczucia, by dać nam opowieść, która bawi, uczy i urzeka czytelników w różnym wieku.
Nadal marzy mi się, żeby Egmont wydał w końcu zbiorczo „Titeufa”, bo to chyba mój ulubieniec na polu takich niegrzecznych historii dla całej rodziny, ale „Cedryk” to dobry jego następca na polskim rynku. A pamiętajmy, że to rzecz dużo wcześniejsza, bo na rynku obecna od 1986 (swoją drogą jeden z autorów, Raoul Cauvin, zmarł rok temu), świetnie przy tym narysowany, klasyczny, a jednak atrakcyjny dla współczesnych odbiorców.
Świetna rzecz. Dobrze, że przed nami jeszcze tyle przyjemności, bo seria liczy sobie 34 cześć, a choć polskie wydanie zbiera po trzy z nich, przed nami jeszcze masa rozrywki. I to jakiej.
|
autor recenzji:
wkp
02.11.2022, 06:08 |