ZOSIA. PODRÓŻNICZKA W CZASIE
W październiku 2009 roku ukazuje się pierwszy numer magazynu komiksowego „Karton”. Naczelnym jest Piotr Nowacki. W środku znalazły się prace m.in. Marka Lachowicza (na dniach będzie i o nim), Tomasza Pastuszki, Ewy Juszczuk i wspomnianego Nowackiego. Łączy je to, że wszystkie w jakiś sposób „siedzą” w cartoonowej stylistyce.
Wyjątkiem był komiks zaczynający się na stronie 27. To „168” Marcina Surmy. Przez sześć numerów „Kartonu” (bo tyle ostatecznie się ukazuje) czytelnicy mogą śledzić skoki czasowe, w których biorą udział Zosia, Ola i Piotrek. Ale na zakończenie historii czytelnicy (w tym ja) musieli poczekać aż do jesieni 2023. Do chwili, gdy komiks ukazuje się w wersji albumowej.
Niby ten sam, a jednak inny, „Pętla linii 168” bazuje na starej fabule (wtedy nie opowiedzianej do końca). Z planowanych 45 stron rozrósł się do dwustu. Surma (czy też jak kto woli – Xulm) narysował wszystko od nowa. Odchodzi przy tym od „kartonowej” drapieżności, łagodzi oblicza bohaterów oraz zmienia paletę szarości na łagodniejsze. Od strony graficznej wychodzi mu to z pewnością na plus. Dzięki temu komiks staje się mniej undergroundowy, a jeszcze bardziej obyczajowy.
Bo „168” czy też „Pętla linii 168” to obyczajówka. Mocno alternatywna w treści, ale obyczajówka. Tytułowa linia to trolejbus będący jednocześnie wehikułem czasu. Odkrywa go Zosia w chwili, gdy życie Piotrka – chłopaka Oli – wisi na włosku. Wpada w pętlę czasową, zmieniając bieg zdarzeń. A później czyni to jeszcze parokrotnie. By wychodzić z kryzysowych sytuacji. By ratować przed śmiercią. Ale i by chronić siebie przed chorymi pomysłami Piotrka. Chłopaka, którego prawdziwe „ja” okazuje się być zgoła odmienne od tego jakie kreuje - miłośnika filmów…
Xulm ma fajny patent na wprowadzenie czasopodróży w miejskim krajobrazie. Ma też bohaterów, którym się wierzy. Wierzy się w ich słabości, w ich marzenia i pragnienia. Autor ma też patent na ciekawe graficzne rozwiązania – z wykorzystaniem trolejbusowych drutów na pętli, odmierzającym czas – i do przodu, i do tyłu – zegarem. Ciekawie rozgrywa plansze czernią, bielą i szarościami.
Jako czytelnik „Kartonu” - doceniam, że autorowi po latach chciało się domknąć temat trolejbusowych podróży w czasie. Tylko czy rzeczywiście rozciągniecie fabuły z planowanych 45 stron do czterokrotnie takiej objętości dobrze zrobiło komiksowi? Po to, by autor mógł pokazać rysunkowy kunszt – tak. By zmieniło to coś w odbiorze fabuły – już niekoniecznie.
autor recenzji:
Mamoń
06.10.2023, 23:24 |