FRANCUSKIE CZYTADŁO
François Bourgeon nie przestaje zachwycać sposobem, w jaki snuje opowieści. I fabularnie, i graficznie. Kolejnym dowodem potwierdzającym kunszt mistrza komiksu frankofońskiego jest dyptyk „Krew czereśni” stanowiący trzeci cykl serii „Pasażerowie wiatru”.
„Pasażerowie wiatru” to wielowątkowa historia składająca się łącznie z dziewięciu rozdziałów zamkniętych na około 600 stronach. Bourgeon sportretował w niej kobiety z kilku pokoleń jednego rodu, w różnych momentach życia, w różnych miejscach świata, na różnych zakrętach życiowych – tak osobistych, jak i w kontekście całego globu. Z bohaterkami byliśmy więc w kolonialnej, XVIII-wiecznej Afryce i na Karaibach. Później odwiedzaliśmy Luizjanę. Wreszcie pod koniec wieku XIX zjechaliśmy do Paryża i Bretanii. Miejsc, gdzie tak naprawdę historia „Pasażerów wiatru” zaczynała się, gdy Bourgeon zaczynał ją tworzyć. Między tym wszystkim zaś pojawiały sie rekonstrukcje – z opowiadań – tego, co wydarzyło się pomiędzy punktami stanowiącymi wyjście do poszczególnych cykli.
Zmieniały sie krajobrazy, zmieniały się bohaterki. Nie zmieniało się jedno. Autor wciąż pokazywał kobiety, dla których najważniejsza była wolność. Własna i tych, których spotykały na swej drodze. W koloniach głośno mówiły o problemie niewolnictwa. W Nowym Orleanie o koszmarze wojny secesyjnej. W trzeciej odsłonie cyklu walka o wolność jest jeszcze głośniejsza. Mamy tu opowieść o wolności artystycznej, o paryskiej bohemie, która żyła po swojemu. Ale mamy też retrospekcję związaną z Komuną Paryską i wystąpieniem społeczeństwa przeciw władzy. W tym garze, który aż kipi od napięć zaś mamy jeszcze dramat osobisty Clary – potomkini Zabo (z cyklu drugiego) i Isy (z cyklu pierwszego) oraz Klervi – dziewczyny z Bretanii, która trafia do wielkiego miasta.
W porównaniu do dwóch pierwszych cykli ten trzeci jest znacznie gęstszy, znacznie bardziej nasycony faktami z życia XIX-wiecznych Francuzek, Francuzów i Paryża. Dwa pierwsze cykle bardziej „płynęły”. Ale widać, że stworzenie opowieści o walce paryskiej było ważne dla Bourgeona. Widać, że chciał pokazać swoje przemyślenia i jasno określić się po której stronie stanąłby gdyby wtedy żył.
Cały serial „Pasażerowie wiatru” to przykład kunsztownej roboty graficznej. Doskonałe rysunki pokazujące miejsca, postacie, emocje – i chwile uniesień, i chwile dramatów – kolejny raz dają nam możliwość obcowania z frankofońskim dziełem. Zresztą Bourgeon nie od dziś uznawany jest za jednego z mistrzów komiksu z tego rynku. „Pasażerowie wiatru” – ale i wcześniejsze cykle jak „Towarzysze zmierzchu” i „Cyann” – są najlepszym potwierdzeniem tej opinii.
Dla miłośników dobrze napisanych i dobrze narysowanych – a jednocześnie lekko pokręconych – obyczajówek osadzonych w konkretnych realiach.
autor recenzji:
Mamoń
14.01.2025, 22:40 |