Był sobie Szninkiel. I miał tylko jedno zadanie do zrealizowania. Ochronić świat przed zagładą.
Tak można zacząć historię, której bohaterem jest szninkiel J’on. Wybraniec, który ma sprawić, że na świecie Daar znów zapanuje pokój. A „pokój zapanuje, jeśli Wielka Trójka się zjednoczy”. Wielka Trójka, czyli Zembria Cyklopka, Jargot Pachnący i Barr-Find Czarna Ręka. Bezwzględni przywódcy walczących ze sobą o wpływy na Daarze armii szalonych cyklopek, latających łuczników i ciężkozbrojnych Ernów. Zżerani przez trąd Nieśmiertelni. Postaci, z połączenia których powstaje heretyk N’om, który przed wiekami wkurzył do granic Boga-Stwórcę O’na. Tak, że ten zesłał na świat to, co najgorsze...
A teraz zsyła jeszcze swojego wybrańca. Małego szninkla J’ona, którego dzieje przypominają nieco historię Jezusa. Jean Van-Hamme stworzył historię nawiązującą do Biblii. Weźmy choćby wędrówkę przez pustynię grupę szninkli, którzy chcą głosić z J’onem dobrą nowinę, że w ich świecie znów zapanuje pokój. Weźmy walki gladiatorów przypominające te z aren starożytnego Rzymu czy finałową scenę „ukrzyżowania” J’ona. Z tym, że scenarzysta przyprawił ją odpowiednią dawką fantastyki, konwencji fantasy i odrobiną erotyki. Zilustrowania scenariusza podjął się Grzegorz Rosiński. Panowie mieli już za sobą kilka lat wspólnej pracy nad „Thorgalem”. Rosiński odłożył jednak na półkę przyzwyczajenia z tej serii. Wykreował gamę nowych postaci, nowych bohaterów. Wykreował zupełnie nowy świat. Na półkę odłożył też farby. Efektem jest czarno-biała, rozłożona na około 150 stron, opowieść zatytułowana po prostu „Szninkiel”.
Twardookładkowe wznowienie komiksu - jest to już kolejne polskie wydanie „Szninkla” - zostało wzbogacone o szkice Grzegorza Rosińskiego. Po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 1988 roku (pamiętam, że przywiozłem go z wczasów w Olecku). Zresztą do dziś na półkach wielu komiksiarzy można pewnie znaleźć wyświechtany album sprzed ponad dwudziestu lat. Po raz drugi „Szninkiel” ukazał się na przełomie 2001 i 2002 roku, rozbity na trzy tomy i dodatkowo pokolorowany (!) przez Grazę (zajmowała się kolorystyką „Thorgala” czy ostatnio cyklu „Halloween Blues”). Dla wielu fanów - w tym i dla piszącego te słowa - była to wersja nie do przyjęcia. W ramach „Kanonu Komiksu” dostajemy wreszcie porządne wydanie tego dzieła, które - moim zdaniem - wciąż plasuje się w czołówce najlepszych komiksów opublikowanych po polsku. Kto nie czytał, niech jak najszybciej nadrobi zaległości. „Szninkla” po prostu wstyd nie znać.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.