CIEPŁO, ZIMNO
To już dziewiąty tom „Horimiyi”. Aż trudno uwierzyć, jak tę mangę szybko się czytało i jak szybko minął czas spędzony w towarzystwie jej bohaterów. Podobnie zresztą jak im przeleciał czas nauki w szkole. Powoli zbliżają się problemy dorosłości i kolejne zmiany w życiu, ale zabawa pozostaje tak samo dobra, jak dotychczas.
Kończy się jesień, zaczyna się robić coraz zimniej, więc rodzina Hori wyciąga swoje kotatsu. Jednakże owo urządzenie grzewcze staje się początkiem kolejnych kłopotów, bowiem w ciepełku tak łatwo jest zaspać, a zatem spóźnić na różne rzeczy, zaplątać nogami w nogi towarzyszy czy wreszcie… obudzić się w zupełnie nowym towarzystwie. Miyamura doświadcza tego na własnej skórze często w bardzo bolesny sposób. Jednocześnie powoli zbliżą się Wigilia, a nie każdy będzie mógł ją spędzić w towarzystwie tych, których lubi najbardziej. Miyamura musi bowiem pomagać mamie w cukierni, a rodzice Chikusi nie są przychylnie nastawieni do Shindou. Tymczasem Yuki ma ochotę wyznać Tooru co do niego czuje, ale pierwsza robi to Sakura. Czy dziewczyna zdecyduje się w końcu na ruch, który udawane chodzenie ze sobą zmieni w prawdziwy związek?
Jak na „Horimiyę” przystało, romantyczne emocje i problemy oraz humor nie pozwalają się nudzić ani odrobinę. Hori zabrania Miyamurze spotykać się z kolegami, pojawia się siostra Yuki, a perypetie z kotatsu ciągną się przez cały tom, poprawiając humor. Do tego pojawia się ciekawa tajemnica: dlaczego ojciec Sengoku uważa rodzinę Hori za niebezpieczną, a jeśli komuś jeszcze jest mało, w trakcie oglądania starych zdjęć dochodzi do ujawnienia sekretów, które poruszą Miymaurą. A wszystko to zmierza do finału, gdzie następuje coś, co musiało nastąpić, ale i tak budzi wiele emocji. Domyślacie się o co chodzi? A może jednak nie? To nie ma znaczenia – i tak warto jest ten tom przeczytać.
Ta część, bardziej niż wcześniejsze, posiada przyjemny, nostalgiczny klimat. Zmiany, które rozpoczęły się całkiem niedawno, teraz zyskują wyraźniejsze kształty. Bohaterowie coraz wyraźniej wkraczają w dorosłe życie i podejmują więcej poważnych decyzji. Autorki nie zapominają jednak o lekkości i humorze, przeplatając je z emocjami tak, jak ciepło, przeplata się tu z chłodem.
Strona graficzna jest podobna do treści. Spoglądając uważnie na rysunki w tomie 1 i 9 widzę, jak rozwinęła się rysowniczka, ale jednocześnie jej prace pozostały niemal takie same: lekkie, proste, urocze i bardzo dobrze zgrane z treścią. Co warto nadmienić, środek wygląda o wiele lepiej niż okładki.
Szkoda więc, że póki co „Horimiya” liczy tylko 10 tomów. Z drugiej strony ta seria wciąż nie jest zakończona, a po chwili przerwy na inne tytuły, z tym większą ochotą wrócę do tych bohaterów i wydarzeń, kiedy w końcu ukaże się kolejna część. A Wam polecam ten tytuł, jeśli macie romantyczną duszę i lubicie się pośmiać, będziecie zadowoleni.
|
autor recenzji:
wkp
11.07.2017, 07:23 |