Gdyby powiększyć tę okładkę i oprawić ją w ramę, śmiało można by ją prezentować w muzeach wśród obrazów impresjonistów. Jej twórcą jest włoski rysownik i scenarzysta Gipi. A zdobi komiks o bardzo krótkim tytule „S.”
Kim jest tytułowa postać? „S. mówi, że nie ma nic lepszego niż wypłynąć w morze, nałowić ryb i ugotować je w kokpicie, a potem zapalić cygaro, i pić (czerwone) wino, i wylegiwać się w cieniu, i zasnąć.” „S. powiedział, że chce być skremowany.”. „S. widzi spadające bomby. Słyszy dźwięk, świst. Potem widzi spadające bomby.”. Tytułowy „S” to postać prawdziwa. Jej historia budowana jest z fragmentów wspomnień, pojedynczych zdań, obrazków. „S.” to komiksowa impresja na temat ojca. Ojca autora?
Tematem komiksu są relacje ojca z synem. Scenariusz zbudowany jest na urywanych stwierdzeniach, jak te przytoczone powyżej. Komiks wygląda jak szkicownik, w którym autor maluje akwarelki, pod które dodaje teksty. Pokreślone (jak ten o czerwonym winie), z powtórzeniami. Będące niejako zapisem chwili. Obrazy domalowywane przez włoskiego twórcę nie zawsze są z nimi spójne. Równie dobrze mogą to być obrazy z czasów II wojny światowej, kiedy Amerykanie prowadzili naloty na Toskanię, jak i sceny po śmierci S., kiedy rodzina zastanawia się w jaki sposób rozsypać jego prochy. Między nimi są wspomnienia z dzieciństwa. Kiedy ojciec - kiedy S. - był, ale nie do końca dostępny. Kiedy syn żył we własnym świecie, zaś ojciec w innym, choć będącym tuż obok.
Światy łączą się wtedy, gdy syn pojawia się w domu z wojskowych butach z demobilu (ożywiają wojenne wspomnienia u ojca). Gdy starszy wybiera się z młodszym na wycieczkę w nieznane (dzieci muszą spędzić samotną noc na łodzi). Kiedy młodzi sięgają po modele samolotów (u starszego pokolenia kojarzą się z nalotami) czy wtedy, gdy dochodzi do aresztowania czy w trakcie sesji gier komputerowych. Później znów rozdzielają. Aż do śmierci S.
Pod względem graficznym „S.” przypomina inny komiks tego autora. To wydana ponad dekadę temu „Sala prób”. Podobnie jak tamten komiks, malowana jest akwarelkami. Gipi zastosował tym razem jednak chłodną paletę barw: z fioletami, błękitami, szarościami i odcieniami brązu. I choć początkowo całość sprawia wrażenie wielkiego chaosu, chaos to jedynie pozorny. Lawirowanie między wspomnieniami, przeskoki w czasie, zestawienia scen i porównania ich jako całość świetnie się broni. Po lekturze całości układa się w znakomicie skrojoną historię uwalniającą schowane gdzieś demony. Wyjaśniającą przyczyny sporów, nieporozumień międzypokoleniowych. Jest niejako próbą pogodzenia się ojca z synem. Z tym, że tego pierwszego już tu nie ma...
„S.” jest trzecim, wydanym w Polsce komiksem tego artysty. Gipi zadebiutował na naszym rynku w 2007 roku komiksem „Sala prób”. W roku 2017 dostaliśmy „Ziemię swoich synów” (album zdobył nagrodę Polskiego Stowarzyszenia Komiksu dla najlepszej publikacji zagranicznej roku 2017). Jest poniekąd wypadkową tamtych dwóch publikacji. Stylistycznie bliżej jest „S.” do „Sali prób”. Tematycznie – do „Ziemi swoich synów”. Powinna zadowolić więc wszystkich fanów Gipiego.
|
autor recenzji:
Mamoń
03.06.2018, 14:44 |