TANGO. NIEUSTANNE TANGO
Powoli zbliżamy się do końca naszej przygody z najsłynniejszym bohaterem wykreowanym przez Hugona Pratta. Cykl „Corto Maltese” dobił właśnie dziesiątego albumu (przed nami jeszcze tylko trzy). Przenosimy się w nim na kontynent południowoamerykański, by w zaułkach Buenos Aires i okolic poznać sekret organizacji >Warszawa<.
„Tango”... Czy może być lepszy tytuł dla komiksu, który rozgrywa się w Argentynie? Dla komiksu, w którym wracają stare miłości, stare zdrady, stare znajomości i wspomnienia? Fabuła dzieje się w 1923 roku. Nasz Maltańczyk przybywa do Ameryki Południowej, by odnaleźć starą znajomą. To Luiza Brukszowic. Żydówka z Polski, którą wcześniej spotkał już w pięknej Wenecji. Na miejscu okazuje się jednak, że kobieta nie żyje. Podobno „wypadła” z trzeciego piętka. Wypadła biorę w cudzysłów, gdyż ktoś jej w tym oczywiście pomógł. Corto ma zaopiekować się jej... córką. Trzyletnią dziewczynką Manią. Przy okazji jednak pakuje się w kolejne kłopoty. Niczym w gęstą mgłę na jednym z kadrów.
Następuje na odcisk grupie >Warszawa<. Organizacja „powstałą około 1906 roku na zasadach obywatelskiej spółdzielni wzajemnej pomocy, ale w gruncie rzeczy jest tylko zbieraniną stręczycieli”. Nazwę wzięła stąd, że „niemal wszyscy jej członkowie są polskiego pochodzenia, co nie oznacza, że każdy polski emigrant jest zamieszany w czerpanie zysków z prostytucji. Spółdzielnia ma około trzystu członków, którzy kontrolują dwa tysiące burdeli zatrudniających trzydzieści tysięcy dziewcząt. Większość z nich to Żydówki zwiedzione fałszywymi obietnicami ślubu i sprowadzone do Buenos Aires oraz Rosario. Członkami >Warszawy< są także włoscy sutenerzy, hiszpańscy alfonsi i francuscy najaracze, którzy walczą między sobą o strefy wpływów.”
I nie jest to jedyne zmartwienie Corto. Do tego dochodzą jeszcze wielkie, obszarnicze rody z Patagonii i lokalna policja. Ścieżki bohatera i jego obserwatorów krzyżują się. Pojawiają się też duchy z przeszłości. Nie jest to wszak pierwsza wizyta Corto Maltese w Argentynie. Był tu już na początku XX wieku, wśród Bandoleros - wyjętych spod prawa Amerykanów, którym „w Stanach ziemia zaczęła palić się pod nogami”.
Tradycyjnie już Corto Maltese w dużej mierze rozgrywa się w dymkach. Hugo Pratt dużo fabuły wkłada „w usta” bohaterów. Taki już urok jego serii. W odcinku „Tango” jest jednak też miejsce na kilka pościgów, kilka ucieczek oraz liczne morderstwa oponentów - tak politycznych, jak i związanych z >Warszawą<.
Dla fanów Pratta lektura obowiązkowa. Dla fanów komiksu też. Wszak „Corto Maltese” to część komiksowego kanonu, który znać po prostu wypada.
autor recenzji:
Mamoń
27.06.2019, 14:17 |