Jak zajączki są w stanie rozłożyć w ogródkach te wszystkie wielkanocne czekoladki? Co to jałówka? Albo penetracja? Dlaczego w brzuchu nie rosną morelowe drzewa? Absurdalne? Ale prawdziwe. Właśnie na takie pytania odpowiada Guy Delisle w swym komiksie „Vademecum złego ojca”.
Delisle… Tak, to ten koleś, z którym przemierzaliśmy Koreę Północną, Birmę i Jerozolimę. Swoje wyprawy przeniósł na plansze znakomitych travelogów „Pjongjang”, „Kroniki birmańskie” i „Kroniki jerozolimskie”. Komiksów, w których dzielił się z czytelnikiem spostrzeżeniami dotyczącymi odwiedzanych miejsc. Jakże odmiennym komiksem jest „Vademecum złego ojca”! To nie zapis kolejnej podróży, ale zbiorek zabawnych scenek, jakie powstają za sprawą dzieciaków rysownika – Louisa i Alice. To one prowokują kolejne zabawne sytuacje, będące zalążkiem kilku- i kilkunastoplanszowych historyjek. Jak ta, o myszce, która zabiera spod poduszki zęby mleczne w zamian zostawiając pieniążek. Albo ta, w której padają kolejne skomplikowane pytania – poczynając od jałówki przechodząc przez kaczkę, kończąc na gęsi. To one sprawiają, że Delisle musi stawać na głowie, by dzieciaki nie poczuły się zawiedzione. Bo jakim byłby wtedy ojcem...
W „Vademecum złego ojca” autor nie zmienia swego wizerunku. Na planszach dalej pojawia się ten sam mały ludzik. I w sumie momentami czuje się przytłoczony przez dzieciaki tak, jak bywał przytłoczony np. w Pjongjangu przez reżim północnokoreański. Oczywiście teraz „docinają” mu kilkuletni zaledwie Louis i Alice. Problemy są więc zgoła inne. Pokazane na planszach sprawiają, że czytelnik wielokrotnie uśmiechnie się pod nosem. By wydostać się z tarapatów serwowanych przez dzieciaki autor też bowiem musi się nieźle nagłowić… Miłośnicy twórczości autora po lekturze „Vademecum…” nie będą zawiedzeni. Bo w sumie komiks można uznać za jeszcze jeden travelog. Tym razem traktujący o podróży przez życie. Pełne pytań, zaskoczeń i radości.
Na okładce, pod tytułem komiksu, pojawia się mały dopisek „-1-”. Tak, „Vademecum…” będzie kontynuowane. Kulturo Gniewu, nie każ tylko na ciąg dalszy zbyt długo czekać.
autor recenzji:
Mamoń
29.07.2019, 21:19
OJCEM BYĆ
Guy Delisle to autor kojarzony głównie ze swoich świetnych powieści graficznych traktujących o życiu w obcych krajach. Już tytuły jego czołowych pozycji, takich jak Pjongjang, Kroniki jerozolimskie czy Kroniki birmańskie mówią wszystko. Teraz nadszedł czas na nowe dzieło, o wiele lżejsze, zabawniejsze i bardziej zwyczajne niż wspomniane dokonania (jakkolwiek by to nie brzmiało), ale równie rewelacyjne i dostarczające świetnej, bardzo trafnej w swej satyrze rozrywki. Nieważne, czy sami jesteście rodzicami czy nie.
Witajcie w świecie ojcostwa. Guy Delisle, autor komiksów, podróżnik, człowiek, który przeżył wiele i wiele widział, mierzy się z największym w swoim życiu wyzwaniem. Bo jak tu upilnować niegrzeczne dzieciaki, które wejdą wszędzie i wszystko spsocą? Jak prowadzić sobie z wytłumaczeniem im kwestii, których nie rozumieją? I jak przetrwać własne porażki rodzicielskie, które prowadzą do sytuacji równie komicznych, co kłopotliwych?
W krótkich opowiastkach z życia ojca Guy Delisle pokazuje rodzicielską codzienność może i nieco w krzywym zwierciadle, może i z ironią, ale z wielką trafnością. Od problemów z nieprzychodzącą po ząb wróżką, przez zmagania z piłą łańcuchową, po przypadkową rozmowę uświadamiającą. Jak przeżyć to wszystko i nie zwariować?
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.