KACZKI, MYSZY I PROBLEMY
Egmont z wydawaniem „Kaczogrodu” skacze tak sobie z jednego okresu twórczego Carla Barksa, do kolejnego. Całkiem niedawno mieliśmy okazję czytać komiksy z przełomu lat 50. i 60., teraz znów wracamy do lat 40. Ale to tylko takie spostrzeżenie, nic więcej, bo niezależnie z którego roku pochodzą jego prace, zawsze są znakomite i warte uwagi. I, tradycyjnie, niezależnie od tego ile tak właściwie macie lat.
Co tam słychać u naszych kaczek? Donald wraz z siostrzeńcami wybiera się na bagna. Po co? Marzy im się sława, a co za tym idzie i pieniądze, a wierzą, że uda im się sfotografować dzięcioła żelaznodziobego. Ale czy ich plan się powiedzie?
Mało przygód? To dopiero początek, bo wraz z bohaterami wybierzemy się na Alaskę, siostrzeńcy nie będą chcieli się myć, Donald zabierze się za handel morski i ujarzmianie koni, a my zobaczymy także historię – jedyną w dorobku autora – o Minnie!
Barks to legenda, której chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Swoją przygodę z opowieściami o disnejowskich kaczkach zaangażował się już w latach 30. XX wieku, czyli niemal wiek temu. Wtedy to co prawda pomagał przy scenariuszach filmów z tymi bohaterami, ale z czasem, właściwie na przełomie 1942 i 1943 roku, zajął się komiksami i tak zaczęła się jego kariera, która trwała aż do roku 1966. Daty, daty, daty, a liczy się tylko to, że w tym czasie odmienił przygody Kaczek, wymyślił wiele legendarnych dziś postaci w tym Sknerusa McKwacza i stworzył całe mnóstwo opowieści, które inspirowały kolejne pokolenia twórców, tak komiksowych (Don Rosa), jak i nawet filmowych (Spielberg, Lucas). A chociaż na tym wczesnym etapie kariery, jaki widzimy w tym tomie, jeszcze tak rewelacyjny nie był i te prace aż tak wielkiego wpływu nie wywarły, nadal robią wrażenie. Co to wszystko oznacza? Że są mniej skomplikowane, humor jaki w nich występuje jest bardziej typowy dla Disneya, prosty, często slapstickowy. Barks dopiero wypracowuje swój styl, kształtuje postacie, ale i samego siebie, jako artystę. Nie zmienia to faktu, że już samo to kształtowanie jest znakomite, potrafi bawić, niesie ze sobą sporo przesłania i dydaktyzmu, ale nie tego nachalnego czy rażącego odbiorcę, a ile w tym wdzięku, ile uroku. No po prostu świetna rzecz.
I świetny komiksu dla całej rodziny. Wybitność i przełomowość przyszła autorowi z czasem, w tomach po polsku już wydanych, od tych najlepszych i najważniejszych serii na naszym rynku się przecież zaczęła, ale talent i magię miały w sobie jego prace od zawsze. I to widać tutaj doskonale.
wkp, 27.10.2022, 13:02