MYSIA FANTAZJA
No i jest jeszcze jeden Mysi album do kolekcji dla fanów Disneya. I kolejne przygody tego bohatera w realiach fantasy. Powiem, że pasuje mi taka estetyka – choć wolałem takie tomy, jak „Horrifikland”, bo jednak do grozy zawsze bardziej mnie ciągnęło i ciągnie nieprzerwanie – i miło się to wszystko czyta. Jak typowe europejskie (sam w końcu jest jednym z nich) komiksy środka z gatunku fantastyki, kierowane do całej rodziny, ale pamiętające o starszym odbiorcy.
Myszka Miki mieszka w królestwie, na czele którego stoi Władysław Łasuch. Kraina, jak kraina, nic niezwykłego, ale do czasu. Gdy Minnie trafia do domu czarodzieja, zaczyna się szalona przygoda, pełna wyzwań i zagrożeń – w tym całej armii Czarnych Piotrusiów! Jak ta przygoda może się skończyć?
Komiksy z Kaczkami i Myszami kojarzą mi się przede wszystkim z krótkimi formami. Do tego w końcu przez dekady przyzwyczaił nas „Kaczor Donald”, który stawiał właśnie na takie historie i chociaż jednocześnie wychodził też „gigant”, a tam dłuższe były te opowieści, ale jakoś i tak mi zostało to skojarzenie z mnie rozbudowanymi rzeczami. Może dlatego, że to były antologie i tak? A może z powodu niemal zupełnego braku jakichś albumowych wydań, które serwowałyby nam pojedyncze, zamknięte historie? Bo nawet, kiedy dostawaliśmy jakieś dłuższe formy, to najczęściej były one dzielone na epizody, a wiele z nich dawało się czytać od dowolnego momentu bez jakiejkolwiek starty. Więc fajnie, że mamy teraz takie właśnie albumy z prawdziwego zdarzenia. A przede wszystkim, że są to albumy, co tu dużo mówić, udane.
Jak mam wybierać, wolę Donalda niż Myszkę Miki. A jednak te albumowe właśnie w Mikiego celują – Donald się pojawia, ale nie zmienia to faktu, że czuć, iż to mysie, a nie kacze opowieści. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie sięgam, bo preferencje, preferencjami, ale całe to uniwersum to jednak moja bajka od najmłodszych lat i jakoś nigdy z niej nie wyrosłem. I nie wyrosnę, nie łudzę się. Nawet jak będę starym, siwym dziadem, w pomarszczonych dłoniach będę trzymał komiksy takie, jak ten i wspominał dzieciństwo. I nadal fajnie bawił. Bo to nie tylko przewiązanie, choć sentyment swoje robi, ale też i – a raczej przede wszystkim – dobra jakość wykonania.
No i tak tu jwat. Dobra akcja, przygody, humor, trochę dydaktyzmu, sporo popisów wyobraźni i uroku. Jest barwnie i jest dramatycznie, jest cartoonowo, ale jest też w tym stylu fajna zabawa możliwościami, jakie ta stylistyka daje. Widać w tym talent, widać dobrą zabawę, która nam się udziale i fajna magię tego wszystkiego. Jak zawsze jestem na tak i czekam na kolejne tomy.
wkp, 05.05.2023, 06:20