Permanentnie samotni czują świdrujący niepokój, że ten stan będzie trwał wiecznie. Gdy jednak kogoś poznają, boją się nieznanego. Podświadomie robią wiele, żeby nigdy nie wybrać się w dwuosobową podróż. Tak, jakby stoczniowiec wolał, by jego dzieło na zawsze pozostało w suchym doku. Morska woda jest tak nieprzyjazna dla blachy i nitów, a wzburzona gotowa jest przewrócić okręt... Lepiej niech już ta łajba pozostanie na betonowym nabrzeżu pełnym rdzawego żelastwa.
To trochę tak, jakby kapitan żeglugi bał się wody. W zimnej i spienionej cieczy jego elegancki, wełniany, ciemnogranatowy płaszcz może zaciążyć i pociągnąć w głębinę. Lepiej zostać w domu. Opowieści o przekraczaniu równika, zwrotników Raka, Koziorożca i Panny, przygodach z ośmiornicami wielkości kilkupiętrowych budynków i krabami szerokimi niczym przegubowy autobus można przecież nabyć z książek. Niemalże każda historia opowiadana ze swadą, w tawernie przy szklaneczce rumu, może stworzyć iluzję, że wydarzyła się naprawdę.
Mężczyźni boją się, czy dadzą radę sprostać kobiecym wyzwaniom. Kobiety boją się samych siebie. Całe nasze życie składa się z nieświadomych lęków, napięć, niepokojów, fobii, przeczuć i trwożliwych myśli. Jak to dobrze, że morze szumi nieprzerwanie, gotowe ukołysać każdą z nich. O tym właśnie jest ta książka.