ŚWIAT TROY. KARAWANA JEDZIE DALEJ
Ci, którzy wsiąknęli w świat Troy (tak, zaliczam się do tego grona) znów dostają nowy kawałek historii tejże krainy. „Tykko z pustyni” to jednocześnie początek naszych spotkań z cyklem „Legendy z Troy”.
Jak są umiejscowione w chronologii? Podpowiada schemat zamieszczony na wyklejce. W roku 30 zadziała się seria „Zdobywcy Troy”. W roku 3700 – „Trolle z Troy” zaś te wszystkie cykle jak znane już u nas „Lanfeust z Troy” (czyli seria podstawowa), „ Cixi w Troy”, „ Lanfeust w kosmosie” czy „Odyseja Lanfeusta” datowane są od roku 4010. „Tykko z pustyni” to pierwsza, wydana w Polsce odsłona podcyklu „Legendy z Troy”. Podcyklu chronologicznie dziejącego się między rokiem 450 a 3623 według kalendarza Troy.
Powoli zaczynamy więc się rozdrabniać coraz bardziej. Powoli Christophe Arleston – takie można odnieść wrażenie – odcina kupony od popularności Lanfeusta z Troy”, od którego wszystko się zaczęło. Dopóki jednak w tym, co robi nie ma żenady, nie ma w tym niczego złego. A w przypadku liczącego trzy albumy cyklu „Tykko z pustyni” (w Polsce od razu dostajemy całość w jednym tomie) jeszcze tak nie jest.
Arleston - wspierany przez Mélanÿn (właściwie Mélanie Turpyn)- zabiera czytelnika do krainy chłopaka, który… sprząta łajno błądów (nie mylić z wielbłądami) w karawanseraju należącym do Khaara Galworna. Jednocześnie marzy o bohaterskich wyczynach – jak zwycięstwo w Wyścigu Trzynastu Plemion jeźdźców z całego obszary pustyni Delpontu. Ba, dokonuje tego. Po śmierci matki trafia pod skrzydła ojca - niejakiego Kruuga, przywódcy Jeźdźców Wichrów. Pod skrzydła niezłego zakapiora i zabijaki . Dojrzewa, staje się nowym wojownikiem i dostaje nowe imię Mułła'Dip (czyli "Cień piaskożyta na trzecim księżycu"). W międzyczasie bowiem załatwia jeszcze żyjącego gdzieś pod powierzchnią piaskożyta właśnie. Wielkiego robala, który już kiedyś doprowadził do katastrofy grzebią miasto Szantida. Miasto, którego mieszkańcy - z piękną Aiszą - zawieszeni są gdzieś w niebycie, licząc na pomoc Tykko.
Wszystko to ma klimat orientalnej opowieści z tysiąca i jednej nocy. Jest w komiksie baśniowość, jest odrobina magi. Są wędrówki przez krainę Delpont, nowe miejsca i bohaterowie. Są też potwory oraz niezwykłe zdolności - wszak wiadomo, że mieszkańcy Troy mają swoje sekretne moce do odkrycia (Tykko np. potrafi rozmawiać ze... zmarłymi).
Za grafikę serii odpowiada tym razem Nicolas Keramidas. Rysownik, który brał udział w projekcie "Donżon" KLIK oraz rysował album "Miki. Szalone przygody" KLIK. I robi to po swojemu. Nie musi bowiem trzymać się stylistyki z Lanfeusta - przecież fabuła dzieje się "raptem" trzy tysiące lat wcześniej. Choć zasadniczo to znane ze świata Troy połączenie realizmu z przerysowaniem.
"Tykko z pustyni" rozpoczyna naszą przygodę z "Legendami z Troy". To też poniekąd nowe otwarcie dla świata Troy. I trochę potrwa, zanim się z niego wydawca "wyprztyka". Z legend czekają nas jeszcze bowiem: "Godzina Gargulca", "Podróż do Krainy Cieni", "Wojowniczki z Troy", "Szafranowa noc", "Wyprawa Alunysa", "Przemiana Ploneisa". A na dokładkę będą przecież jeszcze "Brzdące z Troy".
Fanów świata Troy namawiać nie muszę. Pozostałym - polecam na początek cykl zasadniczy.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
28.06.2023, 23:41 |