NIE UMKNIESZ MROCZNYM SNOM SANDMANA
To nie jest ciąg dalszy odcinania kuponów od bestsellerowego „Sandmana” Neila Gaimana. „Sandman. Teatr tajemnic” to zupełnie inna bajka.
Fakt, że ten „Sandman” nie ma nic wspólnego z „Sandmanem” Gainama to pierwsze zaskoczenie. Otóż „Sandman. Teatr tajemnic” to przywrócenie do życia bohatera, który na kartach komiksu pojawił się w roku… 1941! To powrót do Wesleya Doddsa – kolesia, który wyruszając na akcję przywdziewa płaszcz i kapelusz oraz… maskę przeciwgazową. Jego sposobem na przeciwników jest gaz usypiający.
Postać Sandmana w roku 1993 - a więc kilka lat po tym, gdy zaistniał boski „Sandman” Gaimana - wskrzesili Matt Wagner, który napisał scenariusz i Guy Davis, który zilustrował liczącą cztery rozdziały historię „Tarantula”. Wagner stworzył też kolejne fabułki. Z tym, że „Twarz” to już graficzna wizja Johna Watkissa zaś „Bestia” R.G. Taylora. Właśnie „Tarantulę”, „Twarz” i „Bestię” dostajemy w pierwszym, polskim tomie serii „Sandman. Teatr tajemnic”.
Drugie zaskoczenie? Dostajemy kryminał. Osadzony jest w konkretnym miejscu i w konkretnym czasie. To Nowy Jork w roku 1938. Miasto po wielkim krachu, gdzie obok wyższych sfer funkcjonują całe dzielnice biedoty. Gdzie w zakamarkach miasta czai się zło pod postacią morderców, złodziejaszków, alfonsów, azjatyckich gangów, handlarzy narkotyków i tych, którzy próbują zarobić na nielegalnych walkach. Często światy te przeplatają się ze sobą, gdy ktoś próbuje ubijać interesy i wybić w górę w światku finansjery.
Trzecie zaskoczenie? Otóż kryminalne zagadki próbują rozwikłać… nowojorscy stróże porządku z prokuratorem okręgowym na czele. Zdolność wplątywania się w nie posiada jego córka – Dian. A Sandman? Pojawia się nagle, gdy wiadomo, że mundurowi kręcą się w kółko przez kolejne plansze komiksu. Ale to „kręcenie się” jest czasem, który Wagner wykorzystuje aby pokazać Amerykę końca lat 30. XX wieku. Kraj na dwóch biegunach – biedy i elit.
Czwarte zaskoczenie? Fabułki. To, że Wagnerowi udaje się „wejść” w czas akcji. Udaje się tworzyć scenariusze staroświeckie, naiwne. Wpisujące się w pulpę kryminały w duchu noir. Naiwność tą szczególnie sprawnie uchwycił w rysunkach Guy Davis.
Piąte zaskoczenie? Że i ten „Sandman” wart jest poznania. Tyle na dziś. Spokojnych snów.
autor recenzji:
Mamoń
26.12.2024, 22:19 |