Dziesięć lat (z hakiem) timofa i cichych wspólników - krótki wywiad
Jesienią 2005 roku zaczynali jeszcze półoficjalnie. Wiosną 2006 działali już pod szyldem "timof i cisi wspólnicy". O komiksowej dekadzie rozmawiamy z Pawłem Timofiejukiem, szefem wydawnictwa.
Pamiętasz jeszcze początek?
Paweł Timofiejuk: - Początek był taki, że trzech przyjaciół z forum WRAK-a wpadło na pomysł wydania komiksu. Jeden napisał scenariusz, drugi narysował, a trzeci został wydawcą. To był "Blaki". Pojechaliśmy do Łodzi, zrobiliśmy stoisko. Okazało się, że jest fajnie, że można wydawać komiksy. Po pół roku założyłem wydawnictwo i na - wtedy jeszcze - Warszawskich Spotkaniach Komiksowych - wystartowaliśmy oficjalnie.
Zastanawia mnie, czy w 2006 roku łatwo było przekonać wydawcę Craiga Thompsona, by powierzyć jego „Blankets" nieznanemu wydawnictwu znad Wisły?
- Nie. Było to dosyć łatwe. Udało się dogadać, bo nikt się tak naprawdę wtedy jeszcze nie interesował w Polsce powieściami graficznymi, tak grubymi komiksami. Większość była zainteresowana wydawaniem rzeczy bardziej masowych - albo amerykańskich, albo frankofońskich. Niewielu wydawców interesowało się segmentem komiksu obyczajowego, sięgającego po szersze tematy niż czysta rozrywka. Przedstawiłem dlaczego chcę wydać ten komiks, złożyłem ofertę, została przyjęta. I udało się.
Czy Craig Thompson stał się przepustką do innych wydawców?
- Bardzo możliwe. Choć nie patrzyłem na to z tej strony. Po prostu jak już nawiązuję współpracę z wydawcą czy agentem zagranicznym, nawiązuję ją w celu wydania konkretnego tytułu. Informuję co mnie interesuje, dlaczego chcę wydać i składam ofertę.
Na początku - w seriach „Komiksowa alternatywa" i „Komiksowy underground" - mocno stawiałeś na polskich autorów, a teraz?
- Większość ludzi wyczerpała swoje szafy, półki i szuflady. Dlatego pojawia się mniej polskich komiksów. Duża część twórców też rzadziej zajmuje się komiksem. Część pozakładała własne wydawnictwa, część znalazła inne ostoje. Ale cały czas staramy się wydawać Polaków, czyli m.in. komiksy Wojtka Stefańca, Mateusza Skutnika czy też świetną serię "Postapo". Mam też nadzieję, że autorka będzie znacznie częściej tworzyć cykl "Pobite gary".
Czym się kierujesz przy wyborze tytułów i autorów?
- Przede wszystkim własnym gustem. Jak coś mi się podoba, albo jakiś autor mi się spodoba, chcę to wydać. Np. w przypadku Simona Hanselmanna [autor komiksu "Czary zjary" - AK] zobaczyłem jak świetnie potrafi promować swoje komiksy. Stwierdziłem wtedy, że chcę go wydać. A kiedy przeczytałem komiks, chciałem tym bardziej.
Które twoje strzały okazały się być najcelniejszymi?
- Alison Bechdel, Craig Thompson... Oba komiksy Alana Moore'a ["Zagubione dziewczęta" oraz "Prosto z piekła" - AK] to oczywiście samograje. No i oczywiście Cyril Pedrosa. Jego komiksy też są wyjątkowe. Wkrótce wznowimy "Portugalię", czekamy oczywiście na kolejne jego prace. Nowych czytelników przyciąga choćby Marcello Quintanilha - jego komiks "Wolfram" jest najlepiej sprzedającym się komiksem na festiwalu "Komiksowa Warszawa".
Czego ci życzyć na kolejne dziesięć lat?
- Więcej czasu, rozciągnięcia doby. Żebym mógł wszystkie rzeczy o wiele sprawniej ogarniać, niż dotychczas.
|
|